Pierwsza górska wycieczka w 2016 roku była bardzo udana. Cel wybitnie mało ambitny – wieża widokowa obok wyciągów w Bachledowej Dolinie na Słowacji – w paśmie Magury Spiskiej. Sprawdzanie dzień za dniem prognozy na meteo i wreszcie jest – ma być bezchmurnie i ciepło – mimo iż mamy styczeń, czyli środek zimy. Poranna pobudka swoich pociech, bo ich też zabieram. Szybkie zakupy prowiantu i jazda na Słowację – odległość równe 100 km czyli 1,5 godziny jazdy. Nie obywa się bez porannych mgieł za Starą Lubownią, ciągną się aż pod same Tatry. Na mojej ulubionej prostej dojazdowej od strony Spiskiej Beli mgła nagle znika i wspaniała widoczność. Jest wcześnie, więc ruch jeszcze niezbyt duży. Skręcam za Tatrzańską Kotliną w Bachledową Dolinę. Mamy tutaj niezłe trasy narciarskie. Gdyby nie sztuczne naśnieżanie, to byłoby tu pusto. Ta zima, jak zresztą kilka poprzednich bezśnieżne. Mijamy parking przy wyciągu i podjeżdżamy trochę dalej. Samochód zostawiamy tuż przy wejściu na żółty szlak. Obawiałem się błota, albo oblodzenia, a tu niespodzianka. W lesie prawie sucho, w cieniu zamarznięta gleba. Początkowo ścieżka prowadzi obok strumienia, potem mała polanka, z której już mamy piękne widoki na Tatry Bielskie – bo to one są głównym widokiem po drodze. Wyglądają bardzo ciekawie, jedynie górne części pokryte śniegiem. Nieraz bardziej zimowe widoki można oglądać w październiku. Na szlaku pustki, słoneczko przygrzewa, tak, że nawet ściągamy kurtki. Docieramy na grzbiet, gdzie łączą się szlaki zielony i niebieski. Żółty schodzi do Małej Frankowej. My zaś kierujemy się w prawo. Tutaj jest dopiero trochę zmrożone śniegu i zalodzone kałuże. Trzeba było przejechać 100 km, żeby w styczniu pochodzić sobie po naturalnym śniegu. Dochodzimy do górnej części wyciągu, trasy stąd schodzą na dwie strony stoku. Narciarzy już sporo. My przechodzimy przez naśnieżone stoki, uważając, żeby nie wejść w drogę narciarzom i już jesteśmy przy wieży. Wieje lekki, mroźny wiatr, tak, że z powrotem ubieramy kurtki. Cieszy widoczność – żyleta. Wychodzimy z wieżę, skąd trzaskamy serie zdjęć. Najwięcej – Tatrom Bielskim – Hawrań, Zdziarska Vidla itd. W oddali widać też Giewont i mała część polskich Tatr. Na południowy zachód – Niżne Tatry z Kralovą Holą w roli głównej, ale jest pod słońce, tak, że słabiej widoczna. Widok na drugą stronę – północno – wschodnią mniej ciekawy – nie może konkurować z Tatrami – Magura Spiska, Pieniny z Trzema Kornami i dalej Beskidy. Widok na południe zasłania wyższy, niż wieża – szczyt Bukovina – 1176 m. Czas podejścia z dziećmi wyniósł tylko 45 minut, więc to chyba jedna z krótszych możliwych wycieczek w tym rejonie, trudności – żadnych, a widoki -zacne. Zejście było jeszcze szybsze – pół godziny. Bardzo dobra propozycja na bezpieczną zimową trasę. A moim zdaniem – najładniejszy widok na Tatry Bielskie. Po zejściu poszwędaliśmy się u podnóża Tatr Wysokich – Smokovce, Łomnica – skąd popstrykaliśmy sobie jeszcze serie zdjęć.