); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Chorwacja – Makarska i Dubrovnik

 


Chorwacja AD 2014 wcale nie była bardzo słoneczna. Już w czasie jazdy do Omis towarzyszyły nam ulewy, Welebit był burzowy, po raz pierwszy w czasie moich pobytów w tym kraju było zielono. Po drodze zatrzymujemy się na parkingu przy autostradzie, usytuowanym bardzo malowniczo, obok mostu nad rzeką Krka. Nie trzeba chyba przypominać że to jeden z bardziej znanych chorwackich parków narodowych z licznymi wodospadami i jeziorami krasowymi, jednak chyba trochę ustępujący malowniczością Plitvicom, ale nie ceną – też drogo. Dalej już jedziemy w kierunku Splitu – bardzo ładnie położonego i do Celina. Jeden dzień poświęcamy na przejazd do Dubrovnika. Zastanawiam sie, czy jechać autostradą, czy Jadranską Cestą. Wybieram tą drugą opcję. Trochę obawiałem się dużego ruchu, ale niepotrzebnie. Było OK. Warto przejechać ten odcinek, krajobrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Najpierw mamy Makarską Riwierę. Z jednej strony góry Biokovo sięgające ponad 1700 m. n. p. m. zarówno wysokości względnej, jak i bezwzględnej. Schodzą wprost do morza, co sprawia, że wybrzeże jest po prostu piękne. Dla turystów to taki minus, że plaże często są skaliste i trzeba do nich schodzić stromymi schodami. Ładnie prezentuje się miejscowość Baśka Voda, sama Makarska – tak sobie – ale to moja ocena. Potem Gradac i góry powoli się zmniejszają. Cały czas po prawej stronie mamy lazurowy Adriatyk i wyspy, najpierw Brać, potem Hvar. Z czasem pojawia się półwysep Peljesac. Co kawałek mijamy jakąś małą turystyczną miejscowość, brak większych miast. W pewnym memencie droga trochę odchodzi od morza, nawet go nie widzimy, ale pokazują się ciekawe jeziora krasowe – Bacinska Jezera. Jest obok parking, więc można spokojnie się zatrzymać i pofocić, z jedną uwagą – jest tak gorąco, że chętnie zaraz się wraca do klimatyzowanego wnętrza samochodu. Później krajobraz się zmienia – wjeżdżamy w deltę rzeki Neretva. Mamy tutaj węzeł kolejowy, port i ogromne połacie sadów. Obok drogi co kawałeczek stragany z różnymi owocami, miodami czy napojami wyskokowymi. Ceny jednak dość wysokie. W dalszej trasie droga znów pnie się w górę, mamy teraz ładny widok na całą deltę. Zbliżamy się do krótkiego – kilkunastokilometrowego tranzytu przez Bośnię i Hercegowinę. Na granicy bez problemów, zero kolejek, przepuszczają nas bez żadnych ceregieli. Na ten odcinek nie trzeba zielonej karty. Jadę uważnie, pamiętając o ostrzeżeniach przed nadgorliwą policją. Znaki jak zwykle popaprane sprayem – przekreślone nazwy cyrylicą, czyli większość tutaj stanowią katoliccy Chorwaci, w innych częściach Bośni czy w Serbii nagminnie zamalowują pismo alfabetem łacińskim. Parę fotek w jedynym bośniackim mieście Neum i dalej. Znów granica i wracamy do Chorwacji. Teraz mamy obok długa zatokę odgrodzoną półwyspem Peljesac. Uwagę przykuwają dwie rzeczy – wielki mur czyli umocnienia obronne na Peljesacu oraz pływające na morzu beczki – przykład akwakultury czyli hodowli organizmów morskich na gospodarczy użytek – prawdopodobnie ostrygi. Dubrownik już niedaleko, droga trochę się dłuży, przed miasteczkiem zaczyna się większy ruch. Jeszcze dwie malownicze miejscowości nad małymi zatoczkami – Slano i Zaton. Potem za wsią Lozica most Dubrovacki czy jak kto woli – Franja Tudjmana. Most robi wrażenie, podobnie jak ogromy wycieczkowiec, który zacumował w porcie. Teraz zatrzymujemy się na małym parkingu na zdjęcia panoramy Dubrownika, za bardzo nie ma gdzie się zatrzymać, więc sesja foto jest szybka. Podjeżdżamy wyżej, obok drogi jest o wiele lepszy punkt widokowy na zabytkowe miasteczko. Widok rzeczywiście warty tych 180 km. Teraz próbujemy wjechać do samego kurortu. Droga prowadzi u stóp potężnych murów, jest bardzo wąsko. Parking ciężko znaleźć, jadę za autobusem, nie ma nic wolnego, mogłem zostawić auto wcześniej, nawet nie wiem, gdzie wyjadę, nagle jestem pod widzianym wcześniej wycieczkowcem i wyjeżdżam z drugiej strony mostu Francja Tudjmana. I teraz rozpętuje się burza. Cóż, jedziemy do domu, w sumie mieliśmy szczęście, bo musielibyśmy uciekać przed burzą, a tak, jesteśmy spokojnie w aucie. Teraz czeka nas droga powrotna, z tymi samymi widokami. Jeszcze zatrzymujemy się na chwilkę w Makarskiej i do kwatery – plażowania c.d. Jeszcze w drodze powrotnej już do Polski zatrzymałem się na jeden foto – stop – widok na typowe polje w Licko Polje.