); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Magurki 1108 m

 


Wieża na szczycie Magurki w Gorcach – to trzecia w kolejności „zdobyta” przeze mnie. Pozostała jeszcze na Gorcu. Po analizie internetowej jako punkt startowy obrałem przysiółek Ochotnicy Górnej o nazwie Jaszcze. Jadę wąską, ale asfaltową dróżką do jej końca. W drodze powrotnej natknąłem się na wielkiego tira z drzewem, musiałem zjechać na łączkę, gdzie pechowo dla mnie akurat wywieziono gnój. Samochód po trasie wymagał gruntownego mycia. Ale wracając do trasy – zostawiam samochód przy wejściu na ścieżkę edukacyjna o nazwie „Dolina Potoku Jaszcze”. Omyłkowo, sugerując się mało dokładną mapą z Gazety Krakowskiej, idę leśnym duktem odbijającym w prawo. Ale po chwili orientuję się, że to nie może być dobra droga, bo powinienem mieć strumyk po lewej stronie, a miałem go po prawej. Nie chcąc dokładać drogi, schodzę tylko ciut niżej i idę inną leśną arterią do potoku, łatwo go przekraczam i pnę się na przełaj w górę, krótko laskie, potem obok domów na ale. Stromo docieram do szałasu i tu już mam oznaczenia ścieżki edukacyjnej. Dla orientacji dobrzy byłoby mieć jakiś schemat tej drogi z opisanymi numerami przystanków. Popełniłem błąd, że nie zrobiłem sobie fotki przy tablicy, to ułatwiłoby mi orientację. Idę jakby po prąd ścieżki – bo za koleją prowadzi najpierw do pomnika miejsca katastrofy samolotu Liberator z czasów II wojny światowej, a potem skręca do wieży widokowej. Ścieżka oznaczona jest w dwójnasób – drewnianymi, rzeźbionymi palikami – które mi osobiście przypominają indiańskie totemy oraz kolorowymi kwadracikami. Teraz już bez kłopotów orientacyjnych pnę się w górę, raz trochę w lasku, raz polaną. Mimo końca listopada jest tak ciepło, że chowam bluzę i kurtkę w plecaku i wędruję w krótkim podkoszulku. Taka miła odmiana po w większości zimnej i deszczowej jesieni tego roku. Później znów mały dylemat – oznaczenia ścieżki pokazują drogę w trzech kierunkach, początkowo pochodzę polaną, ale coś mi nie pasuje i wracam na szerszą ścieżką prowadzącą w las. Trochę mnie myliła moja mapa, która w ogóle nie pokazywała fragmentu, który miałby prowadzić w zaroślach. Teraz droga to rozjeżdżone przez traktory i quady oraz jeepy błocisko. Częściowo jeszcze zamarznięte i pokryte w cieniu śniegiem, po ostatnim załamaniu pogody. Udaje się jakoś bokiem pokonać bagno i docieram do szerszej polany. Nie wiem, czy jeszcze daleko, ale po kolejnym krótkim odcinku w lesie mam polanę i już przed nosem – wieżę. Nie widać jej nigdzie z drogi, ale nie jest do niej zbyt daleko – godzinka dobrego marszu i bez problemu w tym czasie da się tu dojść. Polanka całkiem urokliwa. Oczywiście główna atrakcja to widok na Tatry – jeden z ładniejszych w Gorcach – zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że najładniejszy, bardziej mi się podoba niż z Lubania czy Polany na Bukowinie Waksmundzkiej pod Turbaczem. Pod wieżą spotykam pierwszych dwóch turystów z psem. Wspinam się na punkt widokowy – panorama obejmuje Tatry, Pieniny, Magurę Spiską, część Beskidu Sądeckiego, widać nawet  „moje rodzime” wzniesienia czyli Jaworze i Maślaną Górę w Beskidzie Niskim. A bliżej, na północ – Gorc Kamienicki, Jaworzynę Kamienicką i inne gorcowe wzniesienia. No i Lubań. Widoczność niezła, przeszkadza jedna rzecz – Tatry prosto pod słońce, które o tej porze roku góruje nisko. W Polsce niestety będziemy je mieć zawsze na południe. Nic na to nie da się poradzić. Jedyne wyjścia to być tu wczesnym rankiem – najlepiej na wschód lub popołudniu – na zachód naszej najbliższej gwiazdy. Słychać z wieży nadjeżdżając traktor, ciągnący za sobą potężny pień. Po kontemplacji widoków zaczynam zejście. Trwa ono dość krótko, bo blisko 40 minut. Tak, że całą trasę bez sprężania da się zrobić w 2 godziny. A gdy chcemy zrobić pętlę z pomnikiem samolotu trzeba dołożyć pół godzinki plus postoje, co daje nam trzygodzinną fają trasę górską z pięknymi widokami. Co kawałek są też solidne ławy, gdzie można spocząć, coś zjeść. Chyba jeszcze kiedyś powtórzę trasę, zapoluję na poranne widoki, żeby mieć ostrzejsze zdjęcia Tatr. Szczególnie podoba mi się stąd Lodowy, z tej perspektywy mający kształt prawie idealnej piramidy. Mogę jedynie żałować, że nie udało mi się zrobić „Magurki” w październiku, zanim opadły liście, ale tego roku to było praktycznie niemożliwe, ze względów pogodowych. Na i mała rada, z początku szlaku nie idziemy żadną dróżką w górę, tylko w duktami prowadzącymi bardziej w prawo, zresztą w dole, koło potoku już widać pierwsze oznaczenie. Co nie zmienia faktu, że w dwóch kluczowych miejscach znaki mogłyby być bardziej jednoznacznie wskazujące kierunek wędrówki.