To najdłuższa dolina tatrzańska, uważana przez większość polskich geografów za granicę Tatr Wysokich i Zachodnich. Realizując plan przejścia wszystkich szlaków, była na bardzo odległym miejscu. Ale i na nią przyszedł po latach czas. Zostało mi naprawdę niewiele. Z tych główniejszych to chyba tylko Baraniec. Po słowacku to po prostu Ticha dolina.
Ale problem tkwił właśnie w jej długości. Nie ma za bardzo gdzie stąd uderzyć. Do wyboru – Zawory – może i pięknie, ale dopiero co tam byłem, ale od strony Doliny Koprowej oraz Kasprowy – ale ten cel odpada na wstępie, z wiadomych powodów.
Postanowiłem więc to zrobić najszybciej, jak można, czyli rowerkiem. Okazuje się, ze bez problemu mieści się on w tyle Kia Ceed, po złożeniu siedzeń. Nie ruszam, jak przeważnie, o 5.00, tylko po godzinie 6.00. Czas mnie nie goni.
Przejazd do parkingu w osadzie Podbanské przebiega bez zakłóceń. Szybko i sprawnie. Odległość 150 km. Pod Tatrami obserwuję, to co niestety stało się normą – nieskończone sznury samochodów zaparkowane wzdłuż „Drogi Wolności”. Inaczej już nie będzie. Chodzenie po górach stało się równie popularnym sposobem spędzania wolnego czasu, jak wizyta w galerii handlowej. Jedyna opcja – być tu bardzo wcześnie rano.
Ale Podbanské jeszcze nie do końca dopchane. Parking bezpłatny, ponoć to jedna z rzadziej odwiedzanych dolin. Wypakowuję bicykla i ruszam. Trochę obawiam się, jak mi pójdzie, bo nie jeździłem bardzo dawno. czeka mnie koło 13 km w górę. Po krótkim kawałeczku asfaltem jest drewniany znak w prawo – na drewniany mostek – właśnie do Cichej Doliny. Lekki podjazd z widokiem na Krywań. Pogoda nie taka wspaniała, jak zapowiadano. Całe niebo jest przykryte chmurami, ale może to i lepiej – nie będzie tak gorąco.
Po niedługim czasie docieram do rozwidlenia – Koprowa lub Cicha. Wiadomo – w lewo. Asfalcik robi się węższy, wyprzedza mnie może trójka sprawniejszych kolarzy, a ja spokojnym tempem pedałuję. Bardzo minimalnie pod górę, więc nie męczy mnie to zbytnio. Co jakiś czas są „odpocivadla”, więc jest gdzie się zatrzymać. Ich lokalizacja jest OK, bo przeważnie w miejscu, gdzie coś widać, a nie w środku lasu.
Po drodze mamy widoki na Smreczyński, a później – Tomanowy Wierch Polski. A przed nosem Goryczkowe Czuby. Po prawej – Grupa Liptowskich Kop, ale wierzchołki niewidoczne. Obszar ponoć obfituje w niedźwiedzie, ale nie spotkałem żadnego. W jednym miejscu widać gościa, wpatrującego się w stoki, ale ja nie zauważam nic. Wydaje mi się, że jest nawet lekko w dół, ale to tylko złudzenie.
Po około 10 km do pejzażu dołączają stoki Czerwonych Wierchów, całkiem inaczej się stąd prezentują, rzadko nawet uwieczniane na fotografiach. Potok Cicha Woda – rzeczywiście cichy, wije się leniwie, albo całkiem znika w kamienisku. Dopiero w górnym piętrze ma charakter bardziej górskie, jest nawet mały wodospad, a obok niego odpocivadlo. Końcowe 2 km to trochę większy podjazd, lekko mnie zmęczył, ale nie było to „na ostatnim oddechu”. Mostek i otwiera się widok dodatkowo na Świnicę z Walentkowym. Jeszcze mały kawałeczek i koniec. Ostatnie odpocivadlo, a koło niego masa rowerów.
Pewnie na szlakach jest dość dużo ludzi. Ale prze chwilę jestem sam, potem dociera małżeństwo z dzieckiem. Teraz czas na odpoczynek i focenie. Sam początek jesiennych motywów. Jarzębina i lekko przyrumienione hale – ale nie na wszystkich szczytach.
I tyle, nie idę w góry, wracam na luzie, cały czas w dół, tak to się jedzie. Ale im bliżej końca doliny, tym więcej ludzi. Pryska mit o małym ruchu. Całe rodziny, tylko kilku turystów na nogach, większość rowerami. I jeszcze kupka niedźwiedzia na drodze. Nie było jej, jak jechałem w górę. Poczekał, jak przejadę i zrobił swoje.
Jako szlak rowerowy – najlepszy w Tatrach, jako pieszy – niekoniecznie.
-
Goryczkowe Czuby przed nosem
-
Krywań – widok z osady Podbanske
-
Czyżby Smreczyński?
-
Odpocivadlo w Cichej Dolinie
-
Zoom na Goryczkowe
-
To nie tatry Bielskie tylko kawałek Czerwonych Wierchów
-
Wiatrołomy w Cichej Dolinie
-
Cicha Dolina i widok na Świnicę
-
Jarzębina i granica z Polską tam w górze
-
Potok Cicha Woda
-
Liptowski Kosiar z widokiem na Tomanowy Wierch Polski i Czerwone Wierchy
-
Wapienie Czerwonych Wierchów
-
Wierzbówka, jarzębina, Świnica i Walentkowy Wierch
-
Liptwoska Tomanowa, a za nią właściwa
-
Widok w stronę Tomanowej Przełęczy
-
Świnica i Beskid
-
Droga w dolinie Cichej
-
Największy wodospadzik na potoku Cicha Woda
-
Inne ujęcie wodospadziku, z Goryczkowymi w tle
-
Na odchodne – widok na Raczkową Czubę z Otargańcami
-
W drodze powrotnej – Krywań
Dodaj komentarz