); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Dziumbier – 2043 m

Względy zdrowotne spowodowały, że zrezygnowałem z tegorocznego wyjazdu w Alpy. W zamian, postanowiłem zrealizować kilka celów, zawsze odkładanych na kiedyś. A to głównie ze względu na dużą odległość od domu. Miałem jeszcze aktywną winietę na autostradę, więc wybór padł na Dziumbier.

Można spotkać wiele sposobów zapisu nazwy najwyższego szczytu Tatr Niżnych – od Dumbier po słowacku (Anglicy pewnie pomyślą że to oznacza „głupszy”) po Dżumbier.

Odległość od mojego domu to coś ponad 170 km. Pobudka o 4.30. Zbieram dziatwę, czyli syna i córkę i ruszamy. Wyjazd tuż po 5 rano, trasa mija OK, więc przed 8.00 jesteśmy na miejscu. Teraz tylko znaleźć parking, jest duży postój pod hotelem w Lucky, darmowy. Po raz pierwszy korzystam z aplikacji Bergfex. Jest OK.

Wejście na szlak dobrze widoczne od strony asfaltowej drogi w Dolinie Demianowskiej, ale niepotrzebnie tam schodzimy, bo równie dobrze można było iść w górę, szutrową drogą koło hotelów. Ale to niewiele na dokładkę. Teraz zagłębiamy się w dolinę z potokiem Demianovka. Całkiem zaskakuje mnie bardzo ładny widok na górski mur zamykający horyzont. Wg mapy miało być w lesie. Jednak okoliczne stoki są ogołocone, widać, że po jakiejś kalamicie – wiele wiatrołomów. Pogoda – super.

Idziemy cały czas sami, Coś ze mną jest nie tak, bo bardzo spadła moja wydolność. Ale spokojnym tempem dreptam, czasem coś pobolewa w klatce piersiowej. W sumie widać cały czas dokąd zmierzamy, i widać, że to dość daleko. Po około godzinie zagłębiamy się w las, ale niezbyt długo, po potem już pojawia się kosówka i bardzo malownicza hala górska, a raczej pole borówek.

Szlak przekracza strumień i widać już zakosy, prowadzące na Krupową holę. Powolutku zdobywamy wysokość, ja ostatni. Widzimy pierwszych dwóch turystów – którzy mnie doganiają tuż pod szczytem. Podejście na Krupową holę zajęło 2,5 godziny. Teraz dopiero pokazał się Dziumbier, z jego najciekawsza strony – 500 m ściany.

Byłem tu już kiedyś, z celem zdobycia Dziumbiera, od południowej strony, ale zgubiłem wtedy szlak, przedzierałem się przez kosodrzewinę, gdzie zgubiłem bluzę, i wiejący halny odebrał mi chęć wejścia, doterłem wtedy do Chopoka.

Tuż pod szczytem jest już ceprostrada z kolejki na Chopok. Ruch spory, ale powiedzmy – takie 30% naszego tatrzańskiego. Teraz około pół godziny na szczyt. Tutaj też tłocznawo. Przechodzę w stronę Stiavnicy, mimo barierek z zakazem, ale nikt sobie nic z niego nie robi. Teraz można w lekkim oddaleniu pocieszyć się widokami. Widoczność słaba, tak, że Tatry i inne grzbiety słabo widoczne, jedynie w miarę – grań Tatr Niskich.

Nie zabawiamy tu zbyt długo, bo robi się coraz ciaśniej. Lepiej wrócić na Krupową holę i tam poleżakować w ciepłym słoneczku, a ludzi dużo mniej.

Teraz 2 godzinki zejścia i w sumie to tyle. Trochę zastanawiały mnie panie, które sprowadzały jesz bardzo wiekową staruszkę, po dość niewygodnym szlaku. Widać, że kobieta miała problemy z utrzymaniem równowagi, nie wiem, jak przebyły cała trasę w dół. Idąc w dół spotkaliśmy może 20 turystów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

− 2 = 2