); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Wrota Chałubińskiego – 2022 m


Są miejsca, które można było odwiedzić wiele razy, a jakoś nigdy nie było tam po drodze. Jednym z tych miejsc u mnie były Wrota Chałubińskiego. Na Szpiglasowym Wierchu byłem już trzy razy, ale nigdy nie zboczyłem, żeby odwiedzić ową przełęcz. Raz już był zamiar, przy okazji rodzinnej wycieczki z dziećmi nad Morskie Oko szybko wyskoczyć na Wrota, ale pogoda i „nacisk” ze strony małżonki nie pozwoliły. I tym razem niewiele brakowało, że znów plan spaliłby na panewce. Jak zwykle po dłuższym rozbracie z górami, który trwał już 2 miesiące, musiałem gdzieś wyjechać, plan był tydzień wcześniej – pogoda i wszystko grało, oprócz tego, że malarze mojego dachu zaciągli robotę na sobotę i po planach. Na szczęście za tydzień pogoda też była sprzyjająca. Postanowiłem po raz pierwszy zabrać 11 letniego syna na pierwszą poważną górę w Tatrach, bo poprzednio był na lajtowym Kopieńcu. Poranna pobudka, dwie godziny jazdy i meldujemy się na Palenicy. Parking jeszcze w miarę luźny, ciekawe, że nikt nie sprzedawał biletów do parku. Asfaltówka jeszcze wolna od cuchnących dorożek, a i turystów nie za dużo. Na dobrą sprawę nie wiem jakie kółko zrobimy, czy od strony „Piątki” czy „Moka”. Po drodze pogawędka z dwoma turystami Częstochowiakami. Idą do schroniska w Małej Roztoce, więc decyduję – idziemy do „Piątki”. Po drodze tłumaczę synowi, że są Wodogrzmoty Mickiewicza, że to kosodrzewina, że to regiel dolny, że tu schodzą lawiny, to turnie, żleby, piargi itd. Obowiązkowo idziemy obok Siklawy, przecież trzeba pokazać latrośli najwyższy wodospad Polski. Tempo młodego OK, daje radę. Warunki pogodowe piękne, oświetlenie i kolory bardzo fotograficzne. Po podejściu do Doliny Pięciu Stawów Polskich odczuwamy mocny wiatr, chmury na szczęście są gdzieś na wysokości 2300, więc wszystkie szczyty widoczne. Dziś generalnie turystyczne towarzystwo bardzo rozmowne. Już pogadałem pewnie z 10 osobami, a to dopiero część trasy. Wiele osób wątpi, czy młody da radę, ja jednak widzę, że wyrabia. Trochę niepokoi mnie wiatr, chwilami dość mocny. Docieramy do podejścia na Szpiglasową, spokojnie pniemy się do góry, aż do łańcuchów. Tutaj syn ma pietra, pomagam mu i ubezpieczam go. Przeszedł, chociaż czułem, jak się trząsł. Na przełęczy wiatr się jeszcze wzmaga, ale mimo wszystko decydujemy się iść na Szpiglasowy. Po drodze mamy atrakcję w postaci akcji ratunkowej helikopterem w okolicy szlaku prowadzącym na Kozi Wierch.  Na szczycie jesteśmy może 2 minuty, tak wieje, że muszę przytrzymywać młodego, żeby nie zwiało go z grani. Rejon Rysów cały w chmurach. Schodzimy trochę w stronę Moka, a tu już spokojniej.  Dojście z Palenicy na Szpiglas zajął nam 4 i pół godziny. Teraz zastanawiam się, czy skoczyć na Wrota, bo syna już bolą nogi. Idę, zostawiam go nad stawkiem, z komórką, w razie W. A sam na lekko ciągnę ostro w górę. W 45 minut robię to, co na mapie pokazane jest czasem 1 godz. 45 min. Mogę wreszcie odznaczyć na liście szlakowej  do przejścia Wrota Chałubińskiego. A widokowo – widać Ciemnosmreczyński Staw z Liptowskim Kopami w tle. Oczywiście o wiele ciekawszy widok był ze Szpiglasowego. Szczególnie na Miedziane, które miało kolor miedziany. No cóż, pozostało juz nudne zejście najpierw do Moka, a dalej na parking. Powiedziałem sobie, że tę trasę będę opuszczał tak długo, jak to możliwe. Zabija ona cały urok gór. W międzyczasie porozmawiałem z wycieczką Niemek – z okolic Berlina i odbyłem krótką konwersację z białoruską parą: Na Białarusi Gor Niet? – Gor niet i moria niet, tolka kartoflie. – Łukaszenka pustil? – My sami paszli. Notabene szpilki, reklamówka i szal na szlaku wyglądały śmiesznie. No i co najważniejsze, młody dał radę, nie odchorował, nie miał odcisków, a na drugi dzień wcale nie chodził z bolącymi dogami, w przeciwieństwie do mnie, ale świadomie zakwasiłem nogi, wydymą na przełęcz. Nie robiłbym tego, w perspektywie większej ilości przejść, a tu wiedziałem że jutro będzie niedziela i leżenie przed pudłem (czyt. TV). Tak w ogóle, to miałem szczęście do wyboru szlaku, chyba tylko rejon „Piątki” był w pełni widoczny, nawet Tatry Zachodnie były w chmurach i mocnym wietrze. A w opcji miałem Siwy Wierch. Ale musi on poczekać, może w 2014 roku, a może później.