); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Góry Synaj – Dahab 400 m.

No i jestem w Egipcie. Miejsce feryjnego wybrałem troszkę pod siebie – hotel Happy Life Village jest przepięknie usytuowany nad samym Morzem Czerwonym, gdzie tuż z „plecami” Góry Synaj praktycznie wpadają do niego. Takie tam Tatry nad morzem. Krajobraz całkiem wysokogórski, mimo, iż wysokości szczytów to 400 – 500 m n p m, no ala akurat tutaj wysokość względna = bezwzględna.

Wcześniej wertując literaturę internetu, zobaczyłem że jacyś śmiałkowie wchodzili na pobliskie szczyty. Nie wyglądają na łatwe, tym bardziej, że szlaków brak. Nie jestem do końca pewien, czy w ogóle wejście tam jest legalne. Na Synaju są zaostrzone środki bezpieczeństwa, ze względu na zagrożenie atakami terrorystycznymi. Przed wjazdem do każdej osady jest posterunek policji czy innego rodzaju strażnik. Dokładnie się wypytują, kto, gdzie i po co. Każdy samochód jest wpisywany do książki.

Na ale zostawiam żonę i jej siostrę na plaży, jeszcze donoszę kawę z baru i ruszam na lekko w góry, zaopatrzony w pół butelki wody i aparat. Jeżeli 400 m, to pewnie zajmie mi to z godzinkę. Pogoda idealna, niewiele ponad 20 stopni, 100% słońca, lekutki wiaterek. Kieruję się w stronę nowo budowanych hoteli, tuż za ogromnymi piarżyskami. Swoją drogą, nie wygląda mi takie usytuowanie na bezpieczne. Ale „its no my business”.

W sumie nie tak łatwo znaleźć wejście w piarg. Ale jakoś się udaje, Na razie wędruję pustynnym kamieniskiem, niezbyt wygodnie, ale teren jeszcze stabilny. Po drodze widzę dwie kępki czegoś zielonego, a wyżej jedno uschnięte drzewo. To by było tyle z flory na tę wycieczkę. Fauny – brak.

Wyżej żleb staje się węższy, bardziej osypujący się, więc kieruję się na grzbiet. Niby granit, ale bardzo popękany, widać wietrzenie insolacyjne, które powoduje łuszczenie się skały i jej pękanie. W miejscach, gdzie trzeba wspomóc się rękoma, trzeba uważać, bo często skała po prostu odpada. W takich wypadkach odłamuje słabe kawałki, aby chwycić już stabilną część. Powoduje to oczywiście małe lawinki.

Docieram do wypłaszczenia, gdzie jest już stabilniej. Widzę drogę na wprost, nawet ktoś ułożył tu kopczyk. Przez chwilę na sąsiedniej grani widzę jakiegoś lisa, ale nie zdążyłem mu „cyknąć” fotki, bo zaraz zwiał.

Końcowa część to już skalny kominek, może nie za duży, ale tutaj już mamy lekką wspinaczkę z użyciem wszystkich kończyn. Z dużą ostrożnością pokonuję ten fragment i jestem już na przełączce. Wypijam resztę wody, ale nie martwię się, bo po zejściu wprost na plażę, czeka na mnie bar z zimnym piwkiem.

Pokonuję jeszcze kilka metrów skalnej turni i wierzchołek. No widok przepiękny. Po jednej stronie mamy ląd i pustynne góry Synaju. Poniżej oazę w dolinie Wadi Qonay, dokąd ciągle zmierzają wycieczki quadami. A po drugiej stronie Morze Czerwone z Zatoką Akaba, za którą majaczą szczyty w Arabii Saudyjskiej. A na piaszczystym cypelku Dahab. Dobrze odznacza się dokąd sięga rafa koralowa. Nie znam nazwy tej góry, więc na chwilę obecną nazwałem ją sobie Jabal Konrad.

Po dłuższej posiadówce schodzę, oczywiście z maksymalną ostrożnością, wywołuję po drodze kilka lawin skalnych. Jest coraz goręcej, ale bez problemów docieram do baru na plaży. Bardzo udane przedpołudnie w takim rajskim miejscu. Całość zabrała mi niecałe 3 godziny.

Kliknij link, żeby zobaczyć większą opisaną panoramę OPISANA PANORAMA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

9 + 1 =