); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Ćwilin – 1072 m

Każdego roku starałem się odbyć jakąś październikową wycieczkę, w poszukiwaniu kolorów złotej jesieni. Beskidy wtedy są niczego sobie. W innych porach roku nie cięgnie mnie tam zbytnio. Przeważnie jest to wycieczka na zakończenie sezonu. Niestety 2020 rok jest szczególny, z wiadomych powodów. Weekend po „Dniu Nauczyciela” był paskudny, w dodatku miałem jakąś infekcję. Następny zapowiadał się dobrze, ale im bliżej, tym prognozy się pogarszały. Plan był – Mincol w Górach Czerchowskich, ale Słowację zamknęli, ze względu na przeprowadzane w całym kraju testy na COVID. Zresztą pogoda tam była beznadziejna.

Niedzielny poranek też nie nastrajał optymistycznie – totalna mgła. Na aplikacji pogodowej nawet deszcz (na Polsacie w całej Polsce pokazują słoneczko, ale ta stacja nie uznaje za Polskę jej płd-wch części) , nadzieja była na zachodzie – w okolicach Mszany Dolnej do południa nawet minimalne sanse na przejaśnienia. A może Ćwilin? Razem z synem zasiadamy mojego koreańskiego rumaka i mkniemy w Beskid Wyspowy.

Mijając Nowy Sącz, przed Limanową mgła się trochę rozwiała, jakieś przejaśnienia. Może być OK. Po trochę więcej, niż godzinie jazdy docieram do Przełęczy Gruszowiec – położonej pomiędzy szczytami Ćwilin i Śnieżnica. Czy jest gdzie zostawić auto? Jakaś wąska dróżka z zaparkowanymi obok pojazdami, ale jeszcze się upchnąłem.

Teraz gdzie szlak? Przechodzę jezdnię i po chwili jest niebieski znak. Przechodzimy praktycznie przez podwórko jakigoś domu i ścieżka zagłębia się w las. Na początku jeszcze jakiś widok na Śnieżnicę, ale później już bezwidokowo. Od razu stromo i kamieniście, choć z początku bardziej gliniaście.

Przypominają się zajęcia z czasów studiów o warstwach łupków i szczytów zbudowanych z bardziej odpornych piaskowców magurskich. Wszystko się zgadza, wyżej już szlak prowadzi po rumoszu z tych skał. Stromizny czasem nawet tatrzańskie. Ale ma to swoje plusy – szybko zdobywa się wysokość. Po około pół godziny już są widoki, szlak przecina droga leśna skąd roztacza się panorama na południe – od Babiej Góry, przez Śnieżnicę po szczyty ponad Limanową. Czas na foto. Chwila strachu – aparat się wyłączył – czyżby bateria padła? W razie W jest telefon, ale to nie to, co cyfrówka. Na szczęście – później bateria działała bez zarzutu.

Jeszcze chwilka i jesteśmy na szczycie, który stanowi wielka Michurowa Polana. Mimo sporej liczby ludzi, bez problemu znajduje się ustronne miejsce, skąd można kontemplować widoki. A udały się – wzgórza ponad mgłami, może Tatry słabo się prezentują, ale akurat tutaj nie stanowią o uroku panoramy. A są nim kolory jesieni, szczyty tj. Mogielica, Babia Góra z jakby młodszym bratem Luboniem Wielkim, widać nawet Małą Fatrę.

Jestem bardzo zadowolony, udało się wbić w króciutkie okno pogodowe. A na szczycie pełny weekendowy relaks – ludzie z psami, ogniska, pieczenie kiełbasek. Posiedziałem tyle, ile chciałem i czas na zejście. Widoczność powoli siada. Zejście do parkingu trwa około 30 minut. Ćwilin mile mnie zaskoczył, dla mnie widoki lepsze niż z Mogielicy, polana robi robotę – jest gdzie się rozłożyć i cieszyć się górami. Z Beskidów – Wyspowy dla mnie to zdecydowanie nr 1.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

34 − = 30