); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Prestreljenik Okno 224O m


Pierwszy dzień w Słowenii, a początkowo w Austrii i we Włoszech. W czasie przejazdu planowałem przespać się w samochodzie na parkingu. Jak zwykle nic z tego, nie zaśnie się, choćby nie wiem co. Ruszamy więc dalej, ranek zastaje nas w Styrii. Zbliżając się do autostrady Graz – Wiedeń w oddali w porannym słońcu pojawiają się Alpy Julijskie. Mimo, że jesteśmy w Austrii – jednym z najbardziej górzystych krajów Europy, gdzie trzytysięczniki są na porządku dziennym, to tutaj dominują w krajobrazie góry Słowenii. Teraz zahaczamy kawałeczek Włoch – zjazd a autobahnu w Tarvisio, tutaj już znaki na Słowenię. Od razu wkraczamy w krainę wapiennych piękności. Wspaniale prezentuje się w porannym oświetleniu Viś. Pp przystanku nad Jeziorem Predil parę serpentyn i już Słowenia. Na granicy twierdz Predel z czasów Napoleońskich. Za nią otworzyły się piękne widoki na Dolinę Korytnicy. Chwila przestoju – bo trwają pracę przy wiadukcie przerzuconym przez głęboki jar. Teraz już tylko Log pod Mangartem i Bovec. Dość szybko trafiłem do miejsca noclegu. Słoweńcy w większości władają językiem angielskim, więc łatwo się dogadać. Usiłowałem zasnąć, ale nici z tego – dzieci wyspały się w samochodzie, więc trzeba było jakoś dociągnąć ten dzień do końca, ale nie siedząc w kwaterze. Decyzja – jedziemy kolejką Kanin. Jest on blisko kwatery, ale podjeżdżamy samochodem. Odchodzi o równych godzinach, spokojnie, bez tłumów kupujemy bilety – dzieci jeszcze za darmo, oczywiście parking też. To lubię. Wagoniki chyba jeszcze pamiętają czasy Broz Tito. Cały przejazd trwa aż 30 minut, różnica wysokości – 1800 m. Ciekawostką może być to, ze nie ma przesiadek, tylko wagoniki same się przepinają. Po drodze pojawiają się bardzo ładne widoki – szczególnie na Bavski Grintavec, ale później niestety osiągamy pułap chmur. Okolice kolejki to „mleko”, dzieci na widok śniegu szaleją. Jest zimno, więc czekamy tylko do następnego wagonika. Ten czas chcę wykorzystać na jakiś lekki wypad – tylko czy na Prestreljenik czy okno skalne. Wybieram to drugie.

Na szczycie nie ma oznakowania szlaków, nie licząc napisów farbą na skale. Udaję się tam, gdzie większość turystów – a oni idą na Velki Kanin. Śnieg, biała wapienna skała i chmura strasznie dają po oczach – żałuję, że nie zabrałem okularów. Po drodze dostrzegam owe okno – czyli dziurę w górze Prestreljenik. Mniemam, że nazwa oznacza przestrzeloną górę. Szlak nie jest wygodny, wapienny rumosz osypujący się spod nóg. Przed samym oknem trzeba przejść szczeliną pomiędzy śniegiem a stokiem.

W Oknie dwóch Niemców – proszę ich o zrobienie mi zdjęcia. Po drugiej stronie okna nawet niezły widok, więc wyjazd nie był na darmo, ładnie, chociaż trochę w chmurach prezentuje się włoski Jof di Montasio i Monte Cimone. Przeszedłem na drugą stronę okna, wąziutką, eksponowaną percią, ale dalej drogi nie ma. Mam lekki zaburzenia równowagi,  spowodowane zmęczeniem i niewyspaniem. Wracam do okna i do kolejki. Muszę obchodzić szlak, gdyż niżej jakiś pies zaatakował turystkę, a nie chcę być następną jego ofiarą. Schodzę w wapiennej kaszy, część sypie mi sie do butów. Wróciłem do stacji kolejki i po oczekiwaniu jazda w dół. Trochę niepokoiłem się o dzieci, gdyż w chmurze było zimno, i czy nie zachorują już w 1 dniu.

Na dole ciepełko, jeszcze jedna atrakcja – 4 km jazdy samochodem i piękny widok na wodospad Boka, drugi co do wysokości w Słowenii. Ale najłatwiej dostępny, bo widoczny już z drogi. Tyle atrakcji w jeden dzień – jezioro Predil, Prestreljenik Okno i wodospad Boka. Jak na pierwszy dzień – nieźle.