); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Alpy Walijskie – Glishorn – 1500 m

DSCI3812.JPG

Glishorn jest szczytem w Alpach Walijskich, górującym na zespołem trzech miast Glis-Brig-Naters. Jak na Alpy nie imponuje wysokością – niewiele ponad 2500 m, jego południowa ściana to ponad 1500 m z doliny, gdyż w.w. miejscowości są położone dość nisko. Najszybciej można go zdobyć z przełęczy Simplon. Z Brig – gdzie mieliśmy camping – bazę wypadową,  można wyjść na niego  kierując się w prawo – czyli zachodnią stroną stoku.

Nie mieliśmy zbytnio możliwości aby zaliczyć tą górkę, ale zrobiliśmy sobie spacer zapoznawczy. Po całonocnej jeździe w mocnym deszczu dotarliśmy do Brig. Meldunek na campingu Geschina – bardzo fajny i przystępny cenowo, położony u stóp Glishornu nad spływającym z jego stoków strumieniem. Strumiń ów jesy wykorzystywany przez „campingowiczów” do chłodzenia piwa. Próbowałem zasnąć, ale jak zwykle mimo zmęczenia, nie udało się. Pogoda zaczęła się klarować, wyszło słoneczko. Więc udałem się do centrum Brig, zobaczyć co to za miasto.

Niedaleko jest zamek Stockalpen, nawet odsłoniły się szczyty Alp Berneńskich będące tłem dla budowli. Co do zamku to wiem, że jego właścicielem był bogaty kupiec, właśnie o nazwisku Stockalpen, ufundował miastu wiele budowli, jednak zawistni o jego majątek mieszczanie wygnali go. Później powrócił, jednak nikt już o nim nie pamiętał i umarł w zapomnieniu. Pozostał po nim jedynie zamek z trzema wieżami nazwanymi tak jak Trzech Króli – Kacper, Melchior i Baltazar.

A samo miasto – największe w tym regionie, ważna stacja kolejowa – między innymi przystanek słynnego Glacier Express – najwolniejszego ekspresu świata. Starówka, sklepiki dla turystów, trochę bloków – jak na Szwajcarię to chyba mieszkają w nich Ci biedniejsi, ciekawy most zwodzony nad strumieniem, supermarket. Ale dla nas – doskonałe za sprawą położenia, prawie że na granicy trzech grup Alpejskich – Walijskich, Berneńskich i Lepontyjskich.

Po wizycie na poczcie, wysłaniu obowiązkowych kartek – powrót na camping. Na poczcie na ekranie reklamowym widzę prognozę pogody na następne trzy dni – ma być pogoda. Czyli sprawdza się to, co wcześniej było w necie. Na poczcie jest  system przywoławczy obsługi klienta, czyli bilecik i czekam na swój numerek.

Na campingu budzę towarzyszy i decyzja – koniec spania, robią się widoki więc trzeba coś zrobić na dobry początek. Nie ma szans na wejście gdzieś wyżej, więc idziemy tylko na stoki Glishornu, według spreparowanej przeze mnie mapy, spod campingu jest ścieżka prowadząca mniej więcej do połowy stoku. Niestety mamy ją pod nosem, ale za ogrodzeniem. Nie zastanawiamy się i przeskakujemy przez nie. Idziemy najpierw wzdłuż potoku, potem pod wiadukt Alte Simplonstrasse czyli starej drogi na Simplon Pass. Obok ścieżki wyprowadzającej w górę są kapliczki tutejszej kalwarii. Im wyżej tym ciekawsze widoki, tym bardziej, że pułap chmur się podnosi. Po drodze dokonujemy napad na drzewo czereśniowe. Wyżej jest szosa szutrowa, więc można tam wyjechać samochodem. Wkraczamy w las, ale na tyle rzadki, że możemy cieszyć się widokami. Do wyboru mamy kilka tras – dobrze oznakowane: Nordic Walking, Bergweg i Wanderweg czyli – do spacerów, chodzenia z kijkami i górską. Wybieramy górską – czyli ze stromym podejściem. Czasu nie mamy za wiele, a po drugie nie chcemy się przemęczyć, gdyż na następne dni mamy ambitniejsze plany. Więc dochodzimy tylko do widokowej polanki – szliśmy około 2 godziny więc zrobiliśmy pewnie z 800 metrów w pionie – tak na oko 1500 m n p m.

Próbuję odczytać panoramę – dzięki temu że wyłonił się znany mi ze zdjęć Gross Wannenhorn, mogę względem niego określić inne szczyty. Na południe – po prawej stronie doliny Rodanu w Alpach Berneńskich rozpoznaję Fusshorn, Bettmerhorn – szczyt ze stacją kolejki linowej, przez chwilę odsłania się Aletschhorn – drugi co do wysokości czterotysięcznik w Alpach Berneńskich. Dalej na zachód pojawił się Nesthorn, ale to dowiedziałem się dopiero po analizie zdjęć w domu, wcześniej byłem przekonany, że to Bietschhorn. I jeszcze grupa trzytysięczników nad Belalp, z Sparrhornem, jednego z celów naszego wyjazdu. U ich stóp jest lodowiec Aletsch, ale nie widoczny z tej wysokości. Pod nami typowa alpejska dolina z miejscowościami Brig, Naters i Glis, dwa wiadukty, bardziej imponujący jest ten z nową trasą na Simplon Pass. Na wschodzi już szczyty Alp Lepontyjskich, najbliżej Battlihorn z wciętą w jego zbocza drogą na w.w. przełęcz. Wiele małych miejscowości przycupnęło wysoko, na zboczach tych szczytów, przekraczając wysokość 2000 m. Jak na pierwszy dzień bardzo ładne widoczki, warto było się wybrać na ten spacer. Daleko w dole, pod wiaduktami widać nasze miejsce noclegu.

Po czasie kontemplacji górskich widoków przyszedł czas  na zejście, tym razem docieramy do campingu z drugiej strony, po przejściu przez drogę Simplon. Nie ma potrzeby przeskakiwania przez ogrodzenie. Po takim rekonesansie czas na wieczorne czynności. Noc zapada dopiero około 10.30 więc można planować długie alpejskie trasy, bez obawy, że dopadnie nas ciemność. Po zmroku widać wysoko światełka Belalp i Bettmeralp, a my kładziemy się spać przed następnymi, pełnymi wrażeń dniami.