); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Horne Diery – Rozsutec – 1610 m

Pisząc tę relację, jestem wściekły. Powinienem właśnie wracać z Alp. Ale od początku. Jak zwykle nie mogłem się doczekać corocznego, kilkudniowego wypadu w Alpy. Wyruszam o 4 rano, po nieprzespanej nocy. Miałem lekkie bóle w klatce piersiowej, ale czasem mi się to zdarzało i zrzuciłem to na nerwy przed podróżą. Niewiele brakowało, a zatankowałbym benzyny do swojego diesla. Wlałem 1 litr, więc zalałem na full dieslem. To już był chyba jakiś znak.

W Żegiestowie zabieram towarzysza i na Słowację. Po drodze na autostradzie oblewają mnie dziwne poty, i czuję dziwny ucisk w klatce piersiowej. Po jakimś czasie to mi przechodzi. Informuję o tym kolegę. A że jesteśmy już daleko, postanawiamy, że zrobimy jakikolwiek szlak na Słowacji i zobaczymy, jak będę się czuł. A że byliśmy za Rużemberokiem, a kumpel marzył o Rozsutcu – to jego obieramy za cel.

Na parkingu czuję się trochę lepiej, opłata 4 Euro i idziemy szlakiem przez Horne Diery – za poradą młodej pani od parkingu. Ponoć jest blato. Rzeczywiście, po kawałku już z nim walczymy. Najpierw szlak żółty. Docieramy do miejsca, gdzie szlak – tym razem niebieski , skręca na Horne Diery – czyli kanion z wodospadami. Co tu wiele pisać – bardzo piękny szlak – drabinami i innymi sztucznymi ułatwieniami, idziemy mijając co chwilę mniejszy lub większy wodospad. I tak do przełęczy „pod Tanecnicou”, a potem „Medzirozsutce”. Kolega jeszcze na szybkiego zalicza Małego Rozsutca – który stąd wygląda jak góra stołowa.

Z Stefanowej do przełęczy trzeba liczyć koło 2 godzin. Teraz końcowe podejście na Velky Rozsutec. Zajmuje mniej-więcej godzinkę. Pogoda znośna, chmury wyżej niż główna grań Małej Fatry. Widzę Velky Krivan, na którym byłem przed dwoma tygodniami i nie przypuszczałem, że tak szybko tu znów będę. Czuję się całkiem znośnie.

Teraz pozostaje trochę niewygodne zejście na przełęcz Medziholie. Świetne miejsce na odpoczynek i popas. Ale samopoczucie siada. Schodzimy błotnistą ścieżką do Stefanowej. Teraz już jazda z powrotem do domu, po drodze korek w Rużemberoku. A potem już wizyta na SOR. Wyniki badań – wszystko w porządku, dostałem ochrzan – że symuluję, wypisują mnie do domu. Ale już trzy dni, a wcale nie czuję się lepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

− 1 = 1