); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Weisspitze – Wysokie Taury – 3300 m

 


Jest to jedna z najpiękniejszych alpejskich wycieczek, jaką miałem okazję odbyć. Weisspitze jest dość wysokim szczytem, jak na górę, na którą można wejść bez sprzętu lodowego. Trasę tę wybrałam studiując mapę Kompasu i przewodnik Babicza. Cała trasa zabrała nam (mi i koledze – Pawłowi Tischnerowi) 12 godzin. Po noclegu na kampingu w Hinterbichl udaliśmy się do Pragraten – tutaj po chwilowym poszukiwaniu miejsca dla samochodu (wszędzie obok domów był tabliczki „Nur fur Gaste”) znaleźliśmy takowe.

Ruszyliśmy ostro w górę, ścieżka pięła się stromo w lesie, cały czas w górę, obok biegł jakiś rurociąg. Takie podejście miało swoje zalety – szybko zdobywaliśmy wysokość. Gdy wyszliśmy ponad granicę lasu było trochę łagodniej, był to pierwszy próg doliny Timmertal. Patrząc za siebie, było widać szczyty grupy Lasorling. W dolinie baraszkowały świstaki, podszedłem do jednego z nich bardzo blisko i udało mi się zrobić kilka zdjęć jegomościa. Wśród rododendronów i alpejskich łąk pokonaliśmy tę część doliny, potem znów stromy próg, a co za tym idzie – podejście. Prowadziło ono do schroniska Eissseenhutte. Nazwa pochodzi od położonego opodal jeziorka polodowcowego Eissee – Lodowe Jezioro – nazwa niezbyt wyszukana.

Jesteśmy już na wysokości ponad 2500 metrów, czyli odbyliśmy wejście wyżej niż na Rysy, a tu nas czeka jeszcze spory kawałek. Szlak prowadzi w półkolem w lewo od schroniska. Przekraczamy lodowcowy strumyk i wchodzimy w dolinę nad którą góruje nasz szczyt. Jest ona całkiem jakby wymarła – tylko skały, śnieg i woda. Spodziewałem się tutaj trochę ładniejszych widoków. Zaczęło się strome podejście, potem trawersowanie lodowczyka – który bardziej wyglądał na pole śnieżne, pewnie wkrótce zniknie, bo na mapie był zaznaczony większy.

Tutaj już samemu trzeba wyszukiwać dogodną trasę. Docieram do grani i otwiera się wspaniały widok na pokryte lodowcami szczyty. Ale nie podziwiam widoków, tylko idę dalej do szczytu, który już nie jest daleko. Kolega poczuł chyba Red Bulla, bo mi uciekł i dotarł na szczyt jakieś 5 minut przede mną. Tutaj już mogłem spokojnie delektować się widokami. Na wschód Grossglockner, na południe na wyciągnięcie ręki Kristallwand i Grossvenediger, na zachód inne trzytysięczniki Wysokich Taurów, m. in. Simony Spitze, Maurer i inne.

Daleko na horyzoncie w stronę południową Hochgall oraz Dolomity, bliżej Lasorling Gruppe. Duże lodowce rozciągały się dosłownie pod naszymi stopami, bardzo ładnie było widać jęzor lodowca Zettelunitz i wypływający z niego strumyk. Położenie Weisspitze jest takie, że nie widać elementów ludzkiej działalności, więc czułem się jak w dziewiczych górach. Oczywiście wpisaliśmy się do księgi wejść, była ona schowana w pojemniku umocowanym na krzyżu szczytowym. Dotarła jeszcze druga grupka, tym razem Austriaków, którzy nocowali w schronisku, trochę się dziwili, że „zrobiliśmy” tę górę z doliny, a nie wzięliśmy ją na dwa razy, z noclegiem.

Nad sąsiednią doliną zbierały się chmury i nagle zagrzmiało. To nam dodało sił, że w szybkim tempie zaczęliśmy zejście. Po drodze walnąłem kolanem w skałę i z bolącym kolanem zwiewałem przed burzą. Gdy dotarliśmy do schroniska, zwolniliśmy tempo, tym bardziej, że burza nie kwapiła się do naszej doliny. Po odpoczynku już spokojniejszym tempem zaczęliśmy schodzić do Pragraten, deszcz zaczął padać dopiero, gdy jechaliśmy samochodem w stronę tunelu pod Taurami. Pragraten leży na wysokości ok. 1300 m, więc całe podejście to 2000 m wysokości względnej, razy 2 (zejście) daje 4000 metrów. Jak z tego wynika jest to naprawdę „wydyma fest”, kupa deniwelacji w jeden dzień, ale przy dobrej kondycji, spokojnie do zrobienia w jeden dzień, pod warunkiem dobrej pogody i wczesnego wyjścia.