Nie cierpię kompromisów, ale gdy się nie ma, co się lubi… Cały wyjazd do Słowenii w 2009 roku był kompromisem pomiędzy oczekiwaniami żony, moimi i dzieci. Stąd też wybór Słowenii – blisko nad morze, a jeszcze w górach. Moja filozofia nie uznaje ciągnięcia dzieci w góry na siłę, możne je tylko w ten sposób skutecznie do nich zniechęcić. Ale rejon w którym byłem miał tę zaletę, że można się cieszyć pięknymi widokami, niekoniecznie zdobywając szczyty. Jeden dzień więc poświęciłem na „Rajd po Julijskich Dolinkach”.
Zasięgnąwszy rady w informacji turystycznej wybrałem dolinę Lepena. Nie miałem dokładnej mapy akurat tego rejonu, więc troszkę błądziłem, ale wszystko jest oznaczone, trzeba tylko jechać drogą i szukać odpowiedniego znaku! Skręt w Lepene jest obok pięknego odcinka rzeki Soća, tzw. Velkie Korita. Tutaj ta szmaragdowa rzeczka płynie wąziutką gardzielą, zaraz obok jest camp. Teraz wąskawa asfaltówka prowadzi wśród zalesionej doliny, po drodze szukamy znaku na ścieżkę, i znajdujemy. To kilometrowa trasa pięknym odcinkiem potoku Sunnikov – zwana Sunnikov Gaj. Coś w kształcie Słowackiego Raju – liczne wodospady i kładeczki. W sam raz na spacer z dziećmi, całe kółko niewiele ponad 1 km.
Teraz jedziemy wyżej, do końca asfaltówki w głąb doliny. Kończy się ona obok schroniska. To co lubię – droga i parkowanie – bezpłatne. A widok sielski – łąka, otoczona szczytami – w oddali coś, co wydawało mi się Bavskim Grintavcem, a po powrocie do domu i użyciu neta – okazało się być Rombonem. Stąd wychodzą szlaki wyżej, najpierw do polodowcowych Krnskich Stawów i na sam szczyt Krn. Czas wyjścia szacowany na 4h, przewyższenie ponad 1400 m. To jest minus słoweńskich dolinek – dna położone nisko, co powoduje ogromne przewyższenia do pokonania. Na ale dziś nie dla mnie szlaki górskie. Po popasie w pięknych okolicznościach natury kolejna dolina.
Bavsica – po drodze wizyta w forcie Kluźe – krótkie zwiedzanie, zaraz za nim droga w prawo – znów jedziemy do końca. Kolejne widokówkowe widoczki. Tym razem na pewno Grintavec. Stąd rusza szlak na niego, też kupa przewyższenia, ruch bardzo mały. W dolinie znajduje sie budynek Centrum Młodzieżowego.
Na koniec – wizyta w Dolinie Koritnica – zaczyna się w wsi Log pod Mangartem – chyba najpiękniej położonej w Słoweni, otoczona dookoła przez 2 – tysięczniki, żeby wziąść pierwsze z kraja – Jalovec, Mangart, Rombon, Jerebica. Wrażenie robi ogromna ściana – Loska Stena – jedna z największych w Julijskich, ustępuje tylko ściana Triglava. Aparat nie obejmuje je na raz, trzeba 2 fotki. Jeszcze zwiedzanie Logu – odnowiona sztolnia – tunel – łącząca włoską i słoweńską stronę – używana w czasie I Wojny Światowej jako droga transportowa na front, a później jako ucieczka dla więźniów politycznych z komunistycznej Jugosławii. Sam Log był parę lat temu dotknięty przez katastrofalne osuwisko – spływ błotny, po ulewnych deszczach. Zginęło kilka osób i wiele budynków zniszczonych. Widać jeszcze pozostałości po spływie oraz nowe domy.
Reszta dnia to znów wylegiwanie się nad rzeką Soća w Cezsoca i obserwacja raftingowców, kajakarzy, paraglindigowców, szybowców i innych form aktywnego wypoczynku.