); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Komovi – Kom Vasojevićki 2460 m


Rankiem opuszczamy kemping w Żablijaku i jedziemy w stronę gór Komovi. Jeszcze ostatnie widoki na Durmitor, droga przez płaskowyż mało ruchliwa, niezła, jak na Czarnogórę, jednak musimy z niej odbić – szukamy znaku na Boan, jest. Teraz droga dużo gorsza, wąska, oznakowanie żadne. Całkowite pustkowie, Czasem gdzieś między zaroślami przebłyśnie jakaś chatka, a potem długo, długo nic. GSP nie zna tej drogi, jedziemy kilkadziesiąt km i nie ma widoku na jakąś cywilizację. Uznałem, że w większym zadupiu w życiu nie byłem. Nie daj Boże, gdyby się tutaj samochód zepsuł albo zabrakło paliwa. Droga leży na stokach pasma Sinjajevina. Po pokonaniu zalesionej przełęczy ukazało się piękne pasmo – to Moraćka Planina, najbardziej ciekawy szczyt to Poćki Vrch – trójkątne iglice. na GPSie w oddali pojawia się jakaś główniejsza droga. Po jeszcze paru serpentynach wjeżdżamy na główną drogę – prowadzącą do Podgoricy, my jednak jedziemy w przeciwną stronę. Krajobraz bardzo podobny do Alp, gdzieś w okolicy Salzburga. Teraz szukamy kolejnego odbicia – na przełęcz Treśnievik. Nawet bez problemów znajdujemy je, znów wąską dróżka, w dodatku niepokój budzą niesamowicie pogięte barierki przydrożne, Czarnogórcy chyba uwielbiają jazdę po bandzie. W oddali pojawia się interesujące nas pasmo – Komovi, takie samo jak na fotach w necie. Na przełęczy Traśnievik podjeżdżamy jeszcze trochę asfaltową drogą i zostawiamy auto na poboczu, przy znaku do Stavna Katun. Jak się później okazało, mogliśmy podjechać prawie na sam płaskowyż pod Komovi. Ale dojście wcale nie tak dalekie i po kilkudziesięciu minutach wychodzimy z lasu. Pojawia się aż kiczowaty obrazek – trawiasta równina z pasącymi się tam końmi i owcami, a w tle skaliste szczyty. Po drodze zaczepia nas właściciel budy/sklepu i proponuje tani nocleg w kampingach. Dziękujemy i udajemy się dalej. Obok, przy lasku widzimy trójkę żołnierzy grillujących przy ognisku. Zawołali nas i poczęstowali wspaniałym pieczonym mięsem i boczkiem. Pojedliśmy sobie nawet. Szkoda, że nie mieliśmy nic dla nich w zamian. Byli logistykami i przygotowywali posiłek dla kolegów schodzących z manewrów w górach. A w dole, w strumieniu mieli zimne piwo. Fajna taka służba.

    Ale zaczynamy podejście do dzisiejszego celu – jeden ze szczytów o nazwie Kom Vasojevićki, jego wysokość przekracza 2400 m. Komovi stanowi jedno z trzech najwyższych pasm całych Gór Dynarskich. Pozostałe dwa to Durmitor i Prokletije. Na skalistej ścieżce co chwilę spotykamy grupy żołnierzy, schodzących w dół. Jeden z nich mówi – „polako”, skąd wiedzą że my z Polski? Błąd – po serbsku oznacza to – spokojnie, powoli. Wraz ze wzrostem wysokości widoki coraz obszerniejsze. Na przełączce pod Komem spotykamy dwóch Czechów. Przyjechali pociągiem bezpośrednio z Pragi do Czarnogóry – wysiedli w mieście Mojkovać, stamtąd przeszli całe pasmo Bjelasica, a planują jeszcze Albanię. Więc bez problemów można się tu dostać z Czech –  oto tajemnica tak licznej obecności tutaj Czechów. Udajemy się już na szczyt – bez większych trudności. Panorama oszałamiająca – na wschód całe Prokletije, gdzie bez trudu rozpoznaję najwyższy szczyt Dynarskich – Maja Jezerce, dalej na północ – Kosowo i szczyt Deravica, Na południe – Albania, na wschód – czarnogórskie Sinjajevina i Moracka Planina. A tuż przed nosem pozostałem Komy, w tym najwyższy – Kućki. W czarnogórskiej części Prokletije widzimy pożar.

     Wylegujemy się na szczycie we wspaniałym słońcu. Ale czas nagli, mamy dziś jeszcze zjechać do Plavu. W drodze powrotnej wstępujemy do właściciela sklepiku – ma na imię Mikśa. Jest przewodnikiem górskim, policjantem i kij wie kim jeszcze. Dał numer telefonu – gdyby mieliśmy jakieś kłopoty – dzwonić do niego. Ale czas na zejście do samochodu i zjazd do Plavu. Tutaj kąpiemy się w niespodziewanie zimnym jeziorze Plav i kierujemy się do Doliny Grbaja, gdzie nocujemy na dziko.