Zima 2013 roku była późna, ale długa, zaczęła się w okolicy połowy stycznia, a zakończyła koło połowy kwietnia. Dodatkowo styczeń i luty były praktycznie cały czas ponure, dzień za dniem zachmurzenie. Tak długiego okresu bez Słońca nie pamiętali nawet „najstarsi górale”. W czasie ferii chciałem wyskoczyć gdzieś na lajtowe górki, ale przy takie pogodzie byłoby to bezsensowne. Akurat ostatnia sobota ferii zapowiadała się z jakimś słońcem, a tak się złożyło, że miałem kurs di Iwonicza Zdrój. Wykorzystując okazję, pomyślałem, że zahaczę o rezerwat skalny Prządki koło Krosna. Pewnie nigdy bym tam nie był, więc wykorzystałem okazję. W drodze powrotnej z Iwonicza kieruję się w stronę Korczyny, w oddali widać zamek Odrzykoń – kiedyś własność Aleksandra Fredry. Zatrzymuję się na przełęczy, zostawiam auto na parkingu tuż przy rezerwacie. Nie ma dziś nikogo, a tu niespodzianka – piękne widoki, drzewa oblepione szadzią, na którą spadł deszcz. Stanowiło to niesamowitą scenerię, wręcz bajkową, skały również pokrycie cienką warstwą lodu. Niestety tablice informacyjne w rezerwacie zostały zniszczone przez wandali. Rezerwat obejmuje grupę ostańców skalnych, o wysokości do ponad 20 m, zbudowanych z gruboziarnistego piaskowca ciężkowickiego, który pod wpływem erozji przybrał oryginalne kształty. Poszczególne skały posiadają własne nazwy, m.in.: Prządka-Matka, Prządka-Baba, Herszt. Nazwa rezerwatu pochodzi od legendy głoszącej, że skały są dziewczętami zamienionymi w kamień, ukaranymi za przędzenie lnu w święto. Bardzo fajna wycieczka, dodam, że jedno ze zdjęć było „photo of the day” na summitpost. Z lektury wiem, że w weekendy i ciepłe dni bywa tu tłoczno, nie ma gdzie zostawić samochodu, dlatego też miałem szczęście, że byłem tu poza sezonem.
Druga wizyta w Prządkach to była wycieczka szkolna. Pierwszym punktem programu był zamek Odrzykoń. W zasadzie to tylko ruiny. Nie zwiedzaliśmy go, bo za bardzo nie ma za co zapłacić, tylko obeszliśmy dookoła. Zaraz poniżej znajduje się kilka ciekawych piaskowcowych skałek. Stąd niedaleko do Prządek, w sam raz na spacer dla czwarto i pięcioklasistów, rezerwat powoli zarasta, tak, że skałki są coraz słabiej widoczne, ciężko zrobić sensowne zdjęcie. Po McDolandzie w Krośnie kolejnym punktem było muzeum w Dukli. Byliśmy tam bez przewodnika, dzieciom się podobały ekspozycje starej broni, a przede wszystkim broń ciężka na podwórzu. Na koniec wizyta w Krempnej – muzeum Magurskiego Parku Narodowego. Budynek parku prezentuje się wcale okazale. Nowoczesny, w środku są ciekawe dioramy i prezentacje żyjących tu zwierząt i przyrody. Miejsce na uboczy, rzadko odwiedzane, a warto. Organizowane są też dłuższe zajęcia terenowe, ale na to mnie mieliśmy czasu.