To jedna z wycieczek typu – niedaleko, więc głupio nie być, to i byłem, widziałem, raczej tu nie wrócę. W ostatnich latach mamy boom na wieże widokowe, coś, co sprawiło, że Beskidy i okolice stały się ciekawsze dla turystów – wreszcie coś widać ze szczytu, a nie tylko las.
Szpilówka, to w pojęciu geograficznym to nawet nie jest góra, nie łapie się w kryterium 300 m. wysokości względnej. Zresztą leży na Pogórzu Wiśnickim, co z nazwy oznacza teren bardziej wyżynny, niż górski.
Korzystając z wolnego popołudnia i ładnej, wrześniowej pogody, ruszam w drogę. GPS pokazuje trasę przez Wytrzyszczkę, ale nie polecam – bardzo wąsko i zła jakość nawierzchni, lepiej udać się z drogi odchodzącej w Witowicach.
Docieram do drogi, wiodącej pod wieżę – a tu ZONK – zamknięta. Szukam miejsca, żeby zostawić auto, co nie jest łatwe – parkuje na poboczu drogi. Pomimo tabliczki, że teren prywatny – ale to dzień powszedni, więc nie było problemu, gorzej będzie tu w weekend.
Wędruję wąskim asfalcikiem w stronę widocznej przed nosem Szpilówki – łatwo rozpoznać – na szczycie wieża. Po wkroczeniu w las widzę przyczynę zamknięcia – osuwisko powstałe po letnich powodziach. Na przełączce jest mały parking i cała infrastruktura typowa dla projektów unijnych.
Skręcam w lewo, po dwudziestu paru minutach jestem pod wieżą, spotykam dwójkę turystów, który pytają się mnie o pustelnię – nie umiem pomóc.
Pora na widoki z wież – to głównie Pogórze, a konkretniejsze góry sa daleko – Beskid Wyspowy z Mogielicą i Kamionną, a jeszcze dalej Sądecki i Niski. Liście lekko zaczynają brązowieć, co dodaje uroku, ale to jeszcze nie ta najpiękniejsza pora.
Przy okazji dowiedziałem się, że w czasach Zimnej Wojny była tu baza wojsk radzieckich, teraz jest tu rekonstrukcja ziemianki, w której przebywali nasi najlepsi przyjaciele zza Buga.
Dodaj komentarz