); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Dolina Logarska – Rinka

Alpy Kamnickie to jedno z ostatnich pasm alpejskich, których jeszcze do tej pory nie odwiedziłem, więc było ono tez w planach słoweńskiego wyjazdu w 2023 roku. Jak już wiadomo, w sierpniu Słowenię nawiedziła katastrofalna powódź.

Najbardziej znanym miejscem tego pasma jest Dolina Logarska, i też ona była w zamierzeniach. W Alpach Julijskich już od rana pogoda pod znakiem psa, więc wyruszamy rano z bardzo drogiego Campingu Spik w Gozd Martuljek. Wg prognoz, które oczywiście się nie sprawdziły, do południowych godzin miały być przejaśnienia i bezdeszczowo.

Jazda dość uciążliwa, bo chciałem uniknąć wjazdu na autostradę – nie opłaca się na kilkadziesiąt km kupować tygodniowej winiety. Powinny być widoki na Storzić i inne szczyty, ale Alp w ogóle nie widać.

Zagłębiamy się w wąskie doliny Alp Kamnickich, chyba najdziksze Alpy, w jakich byłem. Gęste lasy, słabe zaludnienie. Nie dotarła tu turystyka masowa. Mimo niewielkich wysokości, bo najwyższy Grintovec ledwie przekracza 2500m, ale przewyższenia są nawet 1500 m.

Żeby się dostać do Logarskiej, trzeba najpierw wyjechać na przełęcz Seebergsattel, potem zjechać dość nisko, by znów się wspiąć na kolejną przełęcz – Pavlicevo Sedlo – i znów wrócić do Słowenii. Austriacka część podjazdu na Pavlicevo pozostawia wiele do życzenia. Droga nie dość, że wąska, to jeszcze dziurawa. Dopiero po słoweńskiej stronie jest lepiej.

Cała Dolina Logarska jest dostępna samochodowa – za opłatą. Chmury całkowicie ją zasnuły i zaczął padać deszcz. Nie pozostało nic innego, jak cel ostateczny – wodospad Rinka. Dojeżdżamy do końca drogi i pozostawiamy samochód. Około kilometrowy spacer i jest, całkiem ładny – ma 90 metrów spadku. Najlepszy widok jest z drewnianej platformy z bufetem – Orlovo Gnezdo.

Zaczyna coraz bardziej padać, więc na dalsze wycieczki nie ma szans. Wracamy do samochodu – mamy bardzo krótkie przejaśnienie, z widokiem na mało ciekawy szczyt Raduha – jedyny, który dane było nam zobaczyć z Logarskiej.

I znów jazda na przełęcz, z powrotem do Austrii i do domu. Na drugi dzień, okazało się, że uciekliśmy przed powodzią, to tyle szczęścia w nieszczęściu. Jeszcze w drodze powrotne, otworzył się częściowy, bardzo ładny widok na dolinę Vellacher Kotschna. Wręcz idylliczna lokalizacja na zamieszkanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

63 + = 70