); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Seekopf – 2206 m

Lechquellegebirge, ile osób słyszało o takim paśmie w Alpach? W tłumaczeniu – Góry źródła rzeki Lech. Rozciągają się one pomiędzy Alpami Allgawskimi, Bregenzer Wald, Alpami Lechtalskimi i Verwall. Same w sobie raczej nie nadają się chyba na cel specjalnej wyprawy, ale odwiedzić po drodze – czemu nie? Tym bardziej że po wcześniejszych achach i ochach w szwajcarskich Alpach Berneńskich czy Walijskich, można nieco odsapnąć. Rejon mocno wykorzystywany narciarsko – szczególnie w okolicach miejscowości Zürs czy Warth. Mnóstwo wyciągów i tras narciarskich. Ale latem też można powędrować, czemu nie?

Jak mnie tam zawiało? Ano, przypadek. Wracając ze Szwajcarii myślałem o odwiedzeniu rejonu Santisa, ale, że cały czas lało jak z cebra, jechałem, dopóki deszcz się nie skończy, na wschód. Potem zabawa w poszukiwanie kempingu – z racji weekendu – nigdzie nie chciano nas przyjąć, dopiero wolny plac był w Wald am Arlberg. Na drugi dzień należało coś wymyślić, aby nie stracić dnia, ale nie za długi i ciężkie – bo nogi po czterech dniach już nie pierwszej kondycji, a po drugi – planuje już później jazdę non stop do domu, więc pasuje nie zaciągnąć na noc. Szukam czegoś – gdzie punkt wyjścia jest wysoko – pada na szlak z Zürs. Jedziemy malowniczą Lechtalstrasse, poprzez imponujące galerie antylawinowe. Przypominam sobie przejazd z roku 1998.

W Zürs jest duży, bezpłatny parking. To już piąty z rzędu pogodny dzień w Alpach – jeszcze nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło. Tym razem niebo zakryte chmurami, ale nie pada, a i ich pułap wysoki, więc nie zasłaniają szczytów. Punkt wyjścia to około 1700 m.n.p.m. Kierujemy się wzdłuż kolczastego drutu, ogradzającego pastwiska, aż do wejścia na szlak. Jeżeli ktoś chciałby iść całkiem lajtowo – może skorzystać z szutrowej drogi, którą wiedzie również trasa dla rowerów górskich. Sobota rano – więc ruch na szlaku minimalny. Przy podejściu zobaczyliśmy może ze 4 osoby. Podejście bez historii – łatwe, lekko błotniste, czasem szlakiem płynie strumyk, no i zdarzają się krowie placki. Rzekłbym – trasa dla dziadków. Napotykamy na kępy rododendronów, resztki, które jeszcze nie zdążyły zwiędnąć. Widoki – rzekłbym ładne, ale „tylko ładne”. Za plecami mamy rozległe hale Alp Lechatalskich, oko przykuwa asymetryczny trójką góry Rogspitze.

Większość szczytów wygląda na dostępne, można by było się kiedyś tam poszlajać. Po około godzinie, docieramy nad malownicze jezioro Zürsersee. Dookoła niego wapienne sylwetki szczytów z najwyższym w grupie Wildgrubenspitze. Szlak prowadzi dalej na przełęcz. ale my wejdziemy jedynie na mało atrakcyjną kopkę – Seekopf. Mimo zapowiadanych przejaśnień – mamy nadal pełne zachmurzenie. Widoczność tka sobie, lekki mleko w powietrzu. W oddali jest charakterystyczna sylwetka szczytu Widderstein w Alpach Allgawskich. Na wschód – mnóstwo kolejek i wyciągów. Na szczycie jest restauracja, pewnie oblegana w sezonie zimowym.

Teren bardzo dobrze nadaje się na łatwe spacery górskie, np. z małymi dziećmi. Teraz nie pozostaje nic, tylko zejście, łaskawe dla moich chorych kolan, a potem jazda – jeszcze z widokami na Zugspitze i Biberkopf.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

70 − 68 =