Kiedyś zobaczyłem w internecie zdjęcie pewnej doliny w Alpach. Niesamowita, pięknie wcięta w wapieniu, typowa – polodowcowa, U-kształtna. Z jej zboczy spadały wodospady, a w tle bardzo wysokie, ośnieżone szczyty. To Lauterbrunnen – w wolnym tłumaczeniu – głośne grzmoty. Uznałem ją za najpiękniejsze miejsce w Alpach. Czy do dzisiaj tak uważam, trudno dyskutować o czymś tak subiektywnym, ale na pewno jest w top 10. Ale długo mi zajęło, zanim odhaczyłem ją z TODO list. Najczęściej na przeszkodzie stawała pogoda, a i odległość też miała znaczenie. Trochę nie po drodze, gdy się jechało np. w Alpy Walijskie. Dawniej kombinowało się, żeby ograniczyć koszty. Dość trudno tu dojechać nie korzystając z autostrad. No i raczej trzeba skorzystać z kolejek czy pociągu – co też generuje wydatki.
Ale w roku 2024 uznałem, że to cel nr 1, mogę zrezygnować z innych, ale tu muszę być. No i poszła na pierwszy ogień. Prognozy oczywiście się nie sprawdziły, bo w pierwszy dzień, po noclegu jeszcze w Austrii – kemping w Feldkirch, myślałem, że odwiedzę inny znany alpejski punkt- Saxerlucke. Ale zamiast rozpogodzeń od rana, mamy ciągłe opady deszczu, jako-taką aurę dopiero popołudniu.
W takim razie zmiana planów – w miarę dobrze jest już w Alpach Walijskich i Berneńskich. Szybka decyzja – Lauterbrunnen. Czeka nas około dwugodzinny przejazd – docieramy na miejsce około godziny 11.00.
Wjazd w Lauterbrunnen to jak wkroczenie w bajkę. Przed nosem opada piękny welon wodospadu Staubachfall, jednego z wielu. Ale gdzie zostawić samochód? Jest duży, piętrowy parking przy stacji kolejowej. Oczywiście płatny – bilecikiem przy wyjeździe. Dolina leży stosunkowo nisko, godzina już późna, więc trzeba skorzystać z udogodnień – najpierw pociąg do Wengen – nie można tam dojechać samochodem. Zakupujemy bilet w automacie, wsiadamy w szynobus, widoki zniewalające, ale tylko przez chwilę, bo potem już jedzie w tunelu, albo w lesie, i niewiele widać.
Pociągiem można jechać dalej, aż do przełęczy Kleine Scheidegg – jednego z najbardziej obfotografowanych miejsc w Alpach – z racji widoku na Eiger. I tu można się przesiąść do koeljengo pociągu – aż na Jungfraujoch.
Po kilkunastu minutach jesteśmy w Wengen – stąd już ładnie się prezentuje Jungfrau i dolina, sama wioska typowa dla szwajcarskich Alp – drewniane domki, stodółki i hotele. Oczywiście mamy tu bardzo wielu turystów z Azji. Widok często zasłaniają chmury, na bieżąco tworzące się niżej i wędrujące wzwyż.
To teraz jedziemy kolejką na szczyt Mannlichen. Kolejny wydatek i już jedziemy -na wysokość 2200 m. Pogoda – taka sobie, Jungfrau praktycznie cały czas widoczna, gorzej z resztą. Ale mnie interesuje głównie widok na Lauterbrunnen – i go mam.
Teraz szeroką ceprostadą na szczyt Mannlichen – 2345 m.n.p.m. Przebywamy tu około dwie godziny – cały czas polując na przejaśnienia, aby porobić fotki. Przed nami mamy szczyt Tschuggen i Lauberhorn – z którego zimą są rozgrywane zawody biegu zjazdowego, jedne z najtrudniejszych w sezonie. Niestety, nie było nam dane zobaczyć pełnego widoku na słynny mur Jungfrau – Monch – Eiger. O ile Monch był widoczny przez kilkanaście sekund, to Nordwand Eigeru w najlepszym momencie pokazała się może w 60 %. Ale i tak doznania estetyczne najwyższej klasy, w dole mamy kotlinę z Grindelwald -a w oddali Wetterhorn. Po drugiej stronie pasmo Prealp Berneńskich – rozpoznaję Faulhorn – gdzie odbyłem piękną wycieczkę w 2017 roku.
Aby trochę zaoszczędzić, nie korzystamy już z kolejek i schodzimy na nogach – w sumie to teraz mam najpiękniejszy widok na Lauterbrunnen.
Teraz ponad 1500 metrów w dół, konkretne przewyższenie, na szczęście szlak dość łagodny dla kolan. Schodzimy wprost do parkingu. Pod koniec towarzyszy nam kot, idzie za nami chyba z kilometr. w Lauterbrunnen widać w oddali kolejkę instagramowiczów do wodospadu – ja się nie piszę na takie atrakcje, nie jeżdże w góry, aby stać w kolejkach, ja w czasach komuny z kiełbasą.
Mannlichen to propozycja raczej na rodzinną wycieczkę, ale bardzo kosztowna, nie unikniemy tu tłumów, ale widoki rekompensują wszystko – można jedynie mieć mieszane uczucia co do ilości infrastruktury narciarskiej i turystycznej.
Dodaj komentarz