W drodze powrotnej z Linden, znów zahaczyliśmy o ten region, który przejeżdżaliśmy w drodze do. Trochę pogoda nie dopisała, bo jeszcze parę km dalej było słońce, a teraz mgła, ale i tak nie było tragicznie. Tym razem parking płatny – automat. Po parędziesięciu metrach mamy juz pierwszy widok na piaskowcowe iglice Gór Połabskim – regionu Sächsische Schweiz czyli Szwajcarii Saksońskiej.
Miejsce Bastei to chyba sztandarowa atrakcja regionu. Widziałem kiedyś fotki Łaby przedzierającej się pomiędzy piaskowcowymi iglicami, ale nie myślałem, że kiedyś tu będę, a jednak.
Kolejny punkt widokowy to krajobraz przełomu Łaby – nie widziałem jeszcze tak dużej rzeki w takiej scenerii. Przepiknie, jak rzekłby Pyzdra. Domki w dole, jak i jadący pociąg wyglądają jak zabawki, jak kolejka chłopięca. A z dołu wyrastają strome turnie, na niektórych widać wspinaczy. Opuszczamy ten punkt widokowy i idziemy dalej, na najbardziej znane miejsce – Most Bastei – Basteibrucke. Został on specjalnie wybudowany dla turystów, chociaż wygląda jak jakiś średniowieczny, prowadzący do zamku. Co kawałek punkt widokowy – tablice z nazwami skał, ciężko spamiętać, zapamiętałem – Mnich – Monch – nawet z figurką mnicha na szczycie, najciekawsze dla mnie to Ganzfelsen – sąsiadujące ze sobą 4 skałki. Ładne też są warstwy piaskowcowe. W oddali widać najbardziej znaną górę Szwajcarii Saksońskiej – Lilienstein. A pod nogami dywan z liści klonu i innyvh.
Dalej idziemy płatną – ale nie dzisiaj – ścieżką do dawnego zamku czy punktu obronnego, ale całkowicie zniszczonego. Odbudowano tu jedynie katapultę. Jest też studnia i resztki murów.
Mimo połowy listopada – pogodę mieliśmy znośną i zaliczyliśmy bardzo udaną wycieczkę.