Trasa na Jagnięcy Szczyt zaczyna się na parkingu Bela Voda. Przyjechałem z domu wczesnym rankiem, pierwszy samochód na postoju, towarzysz mi siostrzeniec. Parkingowy proponuje mi 100 koron bez kwitka. Oszczędzam 80 koron. Stamtąd ruszam żółtym szlakiem w kierunku Zelengo Plesa. Droga jest dość monotonna, długa, bez szczególnych widoków. W dodatku jest mgła. Dopiero bliżej Zelenego Plesa można podziwiać ścianę Kieżmarskiego Szczytu. Odpoczęliśmy krótko koło Brncalowej Chaty, skąd mamy widok na południową część Tatr Bielskich. Szczyty Tatr Wysokich są ciągle we mgle. Widać stąd nasz dalszy szlak, wiedzie on stromo do Jagnięcej Doliny. Mijamy majestatyczną Jastrzębią Wieżę. W dolinie leżą małe stawki. Omijamy je z lewej i wspinamy się na przełęcz Kolowy Priechod. Jastrzębia Wieża jest pod nami i z tej strony nie prezentuje się zbyt imponująco. Do tej pory szlak był stosunkowo łatwy, ale dalej jest trochę trudniej. Częściowo ubezpieczony łańcuchami, od przełęczy idziemy granią o dość sporej ekspozycji, czasem trzeba lekko wspinać się. Wreszcie osiągnęliśmy wierzchołek. Niestety widok na grupę Kezmarskiego zasłania nam mgła, czasem tylko wyłania się Durny Szczyt. Na wschód dosłownie pod nogami mamy całe Tatry Bielskie, Bardzo ciekawy jest widok na Polskie Tatry Wysokie, prezentujące się stąd całkiem inaczej, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Jest to chyba najbardziej nietypowy widok Tatr Wysokich, ze względu na to, że Jagnięcy jest najbardziej wysuniętym szczytem Tatr Wysokich na wschód. Czeka na droga powrotna tym samym szlakiem. Gdy dotarliśmy na parking była godzina 15.00 i teraz dopiero szczyty zaczęły się odsłaniać, ale widoczność była nadal kiepska. Szlak na Jagnięcy jest dość długi, męczący, wymagający dobrej kondycji, miejscami eksponowany. Można kontynuować wędrówkę dalej do Tatranskiej Javoriny przez dolinę Koperszadów lub z Brncalowej Chaty na Velką Svistovkę i dalej do Tatranskiej Lomnicy. Brak widoków powetowałem sobie w lutym 2008, kiedy przy genialnej pogodzie zrobiłem trasę do Brncalki z z powrotem – trasę przemierzali głównie skiturowcy, patrzący na mnie trochę ze zdziwieniem, że daję z buta. Podejście zajęło mi gdzieś 2 godziny, co ma się nijak do czasów na szlakowskazach bardzo „liberalnych”, bo pokazujących ponad 3 godziny. Zejście trwało gdzieś 1h 20 minut. Wspaniały, dość bezpieczny szlak na zimę. Miałem jeszcze ochotę iść do Bielego Plesa, ale szlak był nieprzetarty, idąc za śladami skiturowców można było się zgubi, bo każdy przemierzał po swojemu. Nie ryzykowałem i zawróciłem. Po podejściu w mrozie super smakowała kawa w Brncalce 🙂
Trzeci raz, w 2023 roku, tym razem musiałem dołożyć drogi, bo parking przy Białej Wodzie już zapełniony, więc zaparkowałem dopiero kilometr dalej. Jak to chyba już jest tradycją, pogoda nie wytrzymała do końca trasy, na grani pojawiła się chmura, która już nie ustąpiła, tak, że wyszedłem jedynie na Kolove Sedlo i wyszedłem na ciekawą turniczkę, z płaskim wierzchołkiem, więc mogłem się tu wyłożyć prawie jak na łóżku. Trochę to myliło turystów schodzących z Jagnięcego, bo słabo widoczne oznaczenie i mgła powodowały, że szli oni dziką ścieżką, z której i jak skorzystałem, musiałem ich zawracać. Z racji, że już byłem na Jagnięcym, nie miałem juz parcia na szczytowanie, chciałem jedynie pobyć sobie trochę w spokoju na wierzchołki. Poczekałem prawie godzinę, ale chmury były coraz niżej, i robiło się zimno, za sprawą wiatru, więc rozpocząłem zejście. Do końca dnia czapa z chmur nie ustąpiła, a nawet była coraz niżej.
Zauważyłem, że w tej części Tatr to dość częste zjawisko, tutaj trudniej trafić na wysoki pułap chmur.