Kończysty Wierch to moja pierwsza góra w Tatrach. Zdobyłem ją wraz z dwoma kolegami ze studiów w czasie praktyki studenckiej – Robertem Florczykiem i swojsko brzmiącym Dariuszem Szpakowskim. Zakończyliśmy wcześniej swoje zadania z praktyki i postanowiliśmy iść na jakiś szczyt – a mieszkaliśmy w schronisku na Polanie Chochołowskiej. Wybraliśmy Kończysty. Pogoda była taka sobie, niski pułap chmur, chłodno jak na czerwiec. Na podejście wybraliśmy tzw. Krowi Żleb grzbietem Kulawiec. Jest ono dość strome i męczące. Każdy szedł swoim tempem. Próbowałem nadążyć za Robertem, jednak on zaprawiony w chodzeniu po górach, słusznego wzrostu szybko zniknął mi z oczu sadząc długi susy. Natomiast Darek co chwilę odpoczywał, więc został za mną. Wkrótce gdy weszliśmy w kosówkę zaczęła się katorga. Nie poobcinane korzenie kosodrzewiny skutecznie utrudniały podejście. Były na takiej wysokość że źle było przejść i górą i dołem. Na dodatek w pewnym momencie szlak się rozdwaja, wybieram na chybił trafił drogę w prawo. Wreszcie wychodzę na hale, zimny wiatr, chmury tuż nad głowami. Docieram na pierwszy wierzchołek – Trzydniowiański Wierch. Pierwszy raz w życiu jestem na tak wysokiej górze. Najciekawszy widok jest na Dolinę Chochołowską i Mnichy Chochołowskie. Wyższe partie gór są w chmurach. Za chwilę słyszę głos za sobą. Okazało się, że Robert poszedł w lewo na rozwidleniu szlaku i była to ślepa uliczka. Przedzierał się przez kosówkę do hali. W ten sposób wyprzedziłem go. Po chwili doszedł też Darek. Teraz już razem zaliczyliśmy drugi wierzchołek – Czubik i mój pierwszy dwutysięcznik – Kończysty Szczyt. Nie byliśmy zbyt długo na szczycie, bo było zimno, słaba widoczność, a w dodatku lekko mżyło. Zeszliśmy na Trzydniowiański Wierch i z niego szlakiem w prawo – nie Krowim Żlebem lecz Doliną Jarząbczą. Szlak był o wiele lepszy, przede wszystkim nie przeszkadzała kosówka. Jego wylot jest niedaleko elektrowni zasilającej schronisko. Szlak na Kończysty nie jest zbyt rewelacyjny, po tylu latach pewnie kosówka jest wycięta i może jest przyjemniejszy. Sam Kończysty nie jest dobrym celem, ale mając więcej czasu można kontynuować wędrówkę na Starorobociański lub Jarząbczy Wierch – a wtedy widoki i trasa stają się o wiele ciekawsze. Wybierając się nie ze schroniska trzeba niestety przebyć drogę z Siwej Polany, dalej do Polany Huciska i prawie całą Dolinę Chochołowską.