Krywań to narodowa góra Słowaków, umieszczona nawet na słowackich monetach. Od wschodu i północy wygląda na niedostępną. Wyjście na tą górę rozpocząłem z Strbskiego Plesa, jest też inna alternatywa zielonym szlakiem od Trzech Studniczek. Początkowo idzie się szeroką spacerową ścieżką. Później szlak odbija w prawo, ja z kumplem jednak dokładamy kawałeczek, aby podejść nad Jamskie Pleso, malowniczy stawek położony w lesie. Po odpoczynku udajemy się już na szlak prowadzący na Krywań. Szlak oznaczony jest kolorem niebieskim. Podejście prowadzi lasem, bez specjalnych widoków, Krywań z tej perspektywy nie wygląda zbyt imponująco. Gdy wychodzimy w kosodrzewiną napotykamy na przeszkodę – borówki. Jest to powód niezbyt szybkiego podejścia, na nizinach już dawno ich nie ma, a tutaj są w pełni owocowania. Nie zważamy na zakaz zbierania ich i zajadamy się, niedźwiedziom na pewno jeszcze ich zostało. Zdobywając wysokość otwierają się widoki na Tatry Zachodnie. Szlak do tej pory jest łatwy, niezbyt stromy, dopiero od połączenia ze szlakiem zielonym zaczyna być bardziej stromy, im bliżej szczytu tym stromszy. Końcówka to lekka wspinaczka. Trzeba uważać na osypujący się piarg. Na szczycie jest już sporo ludzi, którzy doszli szlakiem z Trzech Studniczek – bo na szlaku ze Strbskiego nie mijaliśmy nikogo. Widok jest bardzo ładny. Ze względu na to, że Krywań leży na granicy Tatr Wysokich i Zachodnich, w dodatku jest najwyższy wśród okolicznych szczytów nic nie zasłania nam widoku, oprócz chmur mających pułap coś ponad 2500 m, bo widać całą Wysoką, a Gerlach już jest zasłonięty. Bardzo malownicze są leżące pod nogami Teriańskie Stawy z stożkami piargowymi wsypującymi się do nich. Patrząc na wschód widzimy granie wyłaniające się zza następnych grani. Warto dodać że Krywań jest drugim co do wysokości szczytem w Tatrach dostępnym turystycznie po wierzchołkach Rysów. Zejścia dokonujemy tą samą drogą, trudno znaleźć odpowiedni szlak zaraz pod szczytem, więc trzeba szukać własnej, w miarę najbezpieczniejszej drogi. Później już bez jakichś nadzwyczajnych zdarzeń czy widoków powrót do Strbskiego Plesa na elektrickę do miejsca noclegu – Smokowców. Ponoć szlak ten jest bardzo często uczęszczany, w ten dzień ruch był raczej umiarkowany, powiedziałbym w sam raz. Pewnie najtłoczniej jest tu w niedziele i inne wolne. Trudności są raczej niewielkie, nie licząc końcówki, szlak wymaga dość dobrej kondycji.