Krzemień przez wielu uważany jest za najpiękniejszy szczyt Bieszczad, a to przez to, że jego grzbiet uwieńczony jest koronką piaskowcowych skałek z usypiskami u ich podnóży. Można nawet to nazwać jedyną w Bieszczadach granią. W czasie praktyki magisterskiej teren między Przełęczą Bukowską i Krzemieniem przemierzałem wiele razy. Byłem na wszystkich stokach i wierzchowinach, ponieważ moja praca dotyczyła procesów geologicznych powyżej górnej granicy lasu właśnie w tym grzbiecie. Przeżyłem tu wiele różnych ciekawych przygód. Po raz pierwszy spotkałem tutaj żmiję, przez kolejne dni spotykałem je jeszcze kilka razy, należało dobrze patrzeć pod nogi, chodziłem w gumiakach, co zmniejszało możliwość ukąszenia. Razem z koleżanką szliśmy w czasie halnego – wiatr dosłownie zwalał nas z nóg, gdy podskoczyłem przesunął mnie o parę metrów, a koleżankę nikłej postury musieliśmy z doktorem Bąkiem przytrzymywać, aby nie porwał jej wiatr. Innym razem schodząc na przełaj zabłądziliśmy i brnęliśmy przez strumyk (proponowałem grzbiet ale niestety posłuchałem kobiety), było to coś w stylu przepraw komandosów Legii Cudzoziemskiej, a drugi raz gdy jej posłuchałem o mało nie nocowaliśmy w lesie, ale jakoś dotarliśmy trzymając się leśnej drogi do Mucznego. Zbyt długo wylegiwaliśmy w słońcu właśnie pod Krzemieniem. Na Krzemień od pewnego czasu szlak jest zamknięty, tak że mieliśmy okazję być tam, gdzie wielu turystów nie może być. Byliśmy również na Wołowym Grzbiecie czy Garbie (różne są nazwy) oraz Kopie Bukowskiej – też poza szlakiem. Widoki na połoniny do strony wschodniej są bardzo ciekawe, szczególnie jesienią gdy karłowate buki nabierają kolorów. Jeżeli chodzi o szlak z Przełęczy Bukowskiej, to jest łatwy, bez większych podejść, jedynie trudnością może być jego długość, szczególnie gdy podchodzimy doliną z Wołosatego – podejście bardzo długie, bez większych stromizm, ale daje się odczuć odległość.
Dodaj komentarz