Był to drugi raz w życiu w Tatrach, pojechałem z kumplem na dwa dni, w pierwszy dzień zaliczyliśmy Giewont, na drugi był plan: Hala Gąsienicowa, Zawrat, Dolina Pięciu Stawów. Początek trasy klasyczny czyli Kuźnica, Skupniów Upłaz, Hala Gąsienicowa i dalej do Czarnego Stawu. Tutaj pogoda zaczęła się trochę psuć, góry zasnuła mgła. Po krótkim odpoczynku nad Czarnym Stawem ruszyliśmy szlakiem niebieskim ku Zawratowi. Szlak wił się coraz wyżej, im bliżej przełęczy tym był stromszy, nawet miejscami ubezpieczony łańcuchami. Gdy dotarliśmy na Zawrat tam świeciło słońce i było całkiem ciepło. Tam też spotkaliśmy liczniejszą grupę turystów. Kumplowi zachciało się iść na Orlą Perć, co mnie trochę zaniepokoiło, gdyż nie miałem zbyt dużego doświadczenia w górach, a wiedziałem że to szlak bardzo trudny. Jednak po namowach zgodziłem się. Szlak w większości biegł po bardzo trudnym terenie, albo wąską granią z przepaściami po obydwu stronach, albo był ubezpieczony łańcuchami lub klamrami. Po chwili osiągnęliśmy wierzchołek Małego Koziego Wierchu. Dalsze szlak niewiele się różnił, najtrudniejszym w moim odczuciu był moment przejścia skalnym trawersem nad przepaścią, nie mając możliwości chwycenia czegoś rękoma. Gdyby się but pośliznął to czekałby nieciekawy lot w przepaść. Po drodze napotkaliśmy kamień stojący jakby wbrew prawom fizyki na stoku zwany chłopek, mogliśmy też podziwiać ścianę Zamarłem Turni. Ta część Orlej Perci kończyła się długą drabinką, po zejściu z której można było odczuć ulgę. Dalej skręciliśmy na żółty szlak do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Górna część jest też eksponowana i ubezpieczona, a dalej jest już dolina usłana ogromnymi głazami. Jest to Pusta Dolinka. Tutaj mogliśmy już w spokoju spożyć posiłek w wspaniałej górskiej scenerii nie myśląc już o trudnościach, bo te już były za nami. Potem przy ładnej pogodzie schodziliśmy w dół Doliną Pięciu Stawów Polskich po drodze podziwiając Siklawę. Dalej już nużące zejście do Wodogrzmotów Mickiewicza i Palenicy. Kawałek Orlej Perci miałem zaliczony.