To jedna z najciekawszych tras w Tatrach Zachodnich. Dojazd z mojej miejscowości to 180 km, ale wracając z powrotem okazało się że jest krótsza droga przez Oravice, nowa szeroka asfaltówka wiodąca obok termalnych kąpielisk. Jechałem kiedyś tą drogą, ale były tu takie dziury, że praktycznie nie dało się wrzucić trójki, a teraz – jazda miodzio. A skracam trasę o prawie 20 km. Miałem tą trasę zrobić w odwrotnym kierunku, ale pozostawiając samochód poniżej płatnego parkingu zgubiłem przejście do szlaku, a z drogi zaczyna się wcześniej, tak, że musiałbym wracać paręset metrów, więc zmieniłem plany. Początek to spacer asfaltem do placu zwanego Adamcula. Tutaj odbijam w prawo i już normalnym szlakiem zaczynam podejście, w kierunku Banikovskiego Sedla. Po drodze mijam malownicze Rogackie Wodospady. Pogoda na razie piękna, ale zaczyna wiać. Dochodząc powyżej granicy lasu wiatr robi się mocniejszy i chłodniejszy. Po chwilowym odpoczynku i posiłku podchodzę na Banikovskie Sedlo. Tu już wieje bardzo mocno – pewnie ze 100/h, bo z trudem stoję na nogach. Trochę się waham czy iść dalej, czy to bezpieczne. Przez Hrubą Kopę przewalają się chmury gnane wichrem. mogę iść w lewo – na Tri Kopy i Banikov lub w prawo – na Pachoł, Spaleną, Salatin i Brestową. Wszyscy turyści idą na Tri Kopy, ja wybieram Pachoł. Trzeba dodać że podejście na Banikovskie Sedlo jest dość męczące, dużo bardziej niż by to wynikało z mapy, ale może dodatkowo dał się we znaki wiatr. Podchodzę na Pachoł, na wierzchołku jestem zupełnie sam, widać stąd szczyt Banikov – o kształcie prostokąta, chyba najbrzydsza góra w Tatrach, a dalej Tri Kopy i Hrubą Kopę, w chmurach Baranec, słabo widoczna grupa Siwego Wierchu, troszkę lepiej moje dalsze cele czyli Spalena, Salatin i Brestowa. Ruszam dalej, na Spaleną praktycznie się schodzi, dość trudnym jak na Tatry Zachodnie terenem, skaliste ścieżki, osypujący się piarg. Spalena, która z drogi wygląda na dość ciekawą górę z tej strony jest jakby wypłaszczeniem grzbietu dochodzącego do Pachoła. Teraz czeka mnie dość znaczne zejście na przełęcz i znów podejście na Salatyn. Tutaj szlak ma nawet ubezpieczenia łańcuchami, więc są nawet elementy wspinaczki. Na Salatinie wiatr jest trochę łagodniejszy, widoczność się poprawia, chmury ustaliły się na wysokości powyżej szczytów. Wreszcie można podziwiać panoramę, która – co ciekawe im niższy szczyt tym jest rozleglejsza i ładniejsza. Elegancko widać na płd – zach Grupę Siwego Wierchu – ostatnich gór w Tatrach, a za nią słabo Wielki Chocz. Teraz mogę wreszcie w miarę spokojnie delektować się górskim pięknem. Szczyt Salatyna jest prawie płaski, trudno znaleźć najwyższe miejsce. Turystów jest coraz więcej, idą od strony Brestowej. Czeka mnie kolejne zejście i podejście na ostatni szczyt. Ta podejście i zejścia dają się we znaki i odczuwam coraz większe zmęczenie. Ale na Brestowej czeka niespodzianka na koniec – najładniejsze dotąd widoki – przede wszystkim Rohacka Dolina – przypominające mi trochę Dolinę Solktal w Alpach – Niskich Taurach – typowa dolina U-kształtna, porównać do niej można chyba tylko Dolinę Białej Wody, ale nie ma szlaku, z którego można by oglądać ją z podobnej perspektywy – czyli dolina o charakterze alpejskim zamknięta granią Rohaczy i Wołowcem oraz grupa Tri Kopy. Po drugiej stronie Osobita, dalej w lewo Siwy Wierch, no i przebyta przeze mnie trasa. Teraz czeka mnie już tylko zejście do doliny. Początkowo przyjemne, łagodne, wciąż z pięknymi widokami na Rohacze. Im niżej tym stromiej i węziej. Bardzo nieprzyjemne, ale chyba lepiej schodzić niż wchodzić tędy, różnica poziomów to prawie 1000 m, cały czas stromo w dół, można się pośliznąć, na pewno jest tu niebezpiecznie po opadach deszczu – należy uważać szczególnie na błotko. No i szlak jest słabo oznaczony, trzeba porównywać teren z mapą. Dopiero gdy dociera się do wyciągów, jestem prawie na miejscu. Właśnie trwały prace remontowe – malowanie słupów. Obok wyciągów są jadłodajnie, ale niestety nieczynne. Szlak prowadzi równolegle do potoku, ja jednak idą tak jak prowadzi trasa narciarstwa biegowego i przebyciu mostka dochodzę do asfaltu, niedaleko miejsca, gdzie pozostawiłem samochód. Gdybym szedł szlakiem musiałbym nadrobić kawałek drogi. Mogłem iść w górę właśnie tędy. Podsumowując trasę, uważam że jest piękna, trochę trudna, na pewno wyczerpująca fizycznie, więc trzeba mieć dobrą kondycję i jakieś obycie w górach. Można ograniczyć ją do samej Brestowej – stąd widoki są najwspanialsze, ale wtedy czeka nas potężne podejście z Doliny Rohackiej.