); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Turnia nad Rohatką 2243 m


Im więcej szlaków w Tatrach przechodzę, tym trudniej jest mi wybrać kolejny cel. Przeważnie decyzja zapada w czasie jazdy samochodem. Ten wrześniowy dzień zapowiadał się pięknie, rzeczywiście pogoda – igła. Świt zastał mnie niedaleko przed Przełęczą Vabec, która jest moim ulubionym miejscem postoju, w czasie jazdy w Tatry Słowackie. Widok stąd należy do ciekawszych po drodze. Dziś uroku dodała mgła w dolinie. Nie mogłem się nafotografować. Spotkałem na postoju inną tarnowską grupę, ich cel to Jagnięcy. Mgłą która dodała uroku na przełęczy, później uprzykszała jazdę, ustąpiła dopiero za Spiską Belą. Teraz już moje częste, darmowe miejsce postoju – parking przy pensjonacie Karpatia w Tatranskiej Leśnej. Stąd wyruszałem w góry już kilka razy. Tym razem widoki różniły się od poprzednich wycieczek – a to za sprawą wiatrołomów po Kalamicie – teraz to całkiem widokowy szlak – na grupę Łomnicy i Pośrednią Grań, a także na Sławkowski.

Trochę nudzi mnie to podejście doliną, jak zwykle ok. 50 minut do Wodospadów Zimnej Wody. Nie zatrzymuję się nad nimi – byłem już tutaj tyle razy. Teraz zagłębiam się w Dolinę Staroleśną – widokami na turnie Pośredniej Grani i Sławkowskiego Grzbietu. Góry nabrały już lekkich jesiennych barw, owocują niesamowicie bujnie jarzębiny. Cały czas lekkie podejście, bez szaleństw. Trochę ostrzej jest na progu doliny aż do schroniska Zbójnicka Chata. Docieram znów planowo, po ok. 1,5 h. Po drodze nie chciało mi się wyciągać picia, więc pragnienie mnie dopadło dość mocne. Zaszalałem – piwo za 2 Euro, ale jak smakowało. Przed schroniskiem zaledwie parę osób, 2 starsze Polki planują offroad na Świstowy. Po posiłku ruszam dalej, już nie tak daleko na przełęcz, po drodze mijam kilka stawków – Sesterskie, Zbójnickie – focę odbicia okoliczych szczytów – Jaworowego i innych. Już w oddali widać cel – za Baniastą i Małą Wysoką – przełęcz Rohatka.

Podejście średnio strome, ale niezbyt przyjemne, ze względu na osypujący się piarg, i nie bardzo widoczny szlak – trzeba w miarę samemu sobie wyszukiwać drogę, czasem lepsza biegnie obok szlaku. Przełęcz jest wąska i stroma, nie ma za bardzo miejsca na leżakowanie, więc podchodzę na stromą, małą skałę – Turnię nad Rohatką. Widok z niej jest wiele ciekawszy – Gerlach, Rysy i Wysoka prezentują się okazale. Miło sobie tak posiedzieć samemu – ale niezbyt wygodnie – mało miejsca na tej turni, a i super bezpiecznie też nie jest.

Nadszedł czas powrotu – teraz już na szlaku tłoczno, dużo Polaków, którzy podeszli od Łysej Polany, nawet jeden się doczepił. Trochę dziwny – niby był to tu, to tam – jakieś Aconcaguy, Tubkale – a nie wie, gdzie może iść w Tatrach. W końcu zostaje w schronisku, a tutaj już całe tabuny ludzi – gwar, jakieś grajki – prawie jak na rynku w mieście  – kończę to co mam w plecaku i spadam stąd. Jeszcze te nieszczęsne drałowanie aż do Tatranskiej Leśnej. No, ale Rohatka, a nawet coś więcej zaliczone. Piękny dzień, piękne foty – bardzo ładny, widokowy  szlak, nazwałbym go średnio długi – wymaga niezłej kondycji, podejście pod Rohatkę trochę niewygodne i trochę niebezpieczne, a na turnię, lekka wspinaczka – gdy jesteśmy ostrożni – warto tam się wdrapać, Rohatka od strony Doliny Litworowej jest chyba trudniejsza, ale za to ubezpieczona klamrami i łańcuchami.