); ga('send', 'pageview');

Wędrówki po górach Europy, Alpy, Apeniny, Tatry, Pireneje, Góry Dynarskie

Wasserfallboden 1677 m

Kitzsteinhorn i okolice Kaprun

Kitzsteinhorn i okolice Kaprun


W czasie pobytu w Alpach Salzburskich zachciało mi się spędzić chociaż jeden dzień w Alpach lodowcowych – najbliżej było w Wysokie Taury. Ponieważ byłem już tam kilka razy, wybrałem nowe miejsce, miała to być zapora Moserboden, skusiły mnie do tego zdjęcia z tego rejonu, który wydawał mi się bardzo atrakcyjny. Wyruszyłem trasą przez Bischofshofen, znane z organizowania jednego z czterech konkursów skoczni. Oczywiście odwiedziłem skocznię, w lecie nie wygląda zbyt imponująco, oglądałem ją i z góry i z dołu. Celem dalszej trasy było Kaprun i parking leżący powyżej tej miejscowości. Towarzyszyła mi żona. Parking o nazwie Kesserfall trochę szpeci krajobraz – wielkie betonowe cielsko, za to bezpłatny. Po drodze mijamy kolejkę, w pożarze której zginęło wiele osób. Z Kaprun prowadzi także wyciąg na Kitzsteinhorn – lodowiec dostępny w lecie dla narciarzy. Większość ludzi korzysta z łączonej możliwości dotarcia nad zaporę – autobus, potem wyjazd platformą używaną wcześniej do prac budowlanych przy zaporach, a potem znów autobus. Wychodzimy ścieżką, prowadzącą ostro w górę, niestety pogoda nie dopisała, mimo iż było ciepło, pułap chmur był niski i zasłaniał wyższe partie gór. Wybór trasy okazał się błędem, dosyć monotonna, strome, żmudne podejścia w piekącym słońcu, a widoków prawie brak. W końcu dotarliśmy do pierwszej zapory o nazwie Wassefallboden. Zrobiłem pamiątkowe zdjęcia i zrezygnowaliśmy z dotarcia do Moserboden. Postanowiliśmy skorzystać z autobusu. Zjazd dostarczył trochę emocji, bo kierowca jechał bardzo szybko po wąskiej i krętej drodze, mijał się z innym autobusem w tunelu, na mijance. Ciekawym przeżyciem był też zjazd platformą, bardzo stromy, ludzie o słabszych nerwach trochę panikowali (w tym moja żona). Po niezbyt udanym pobycie w Taurach, zmieniłem trasę powrotną, zahaczyłem o masyw Hochkonig, pojechałem na Maria Alm, szczyt nie był zakryty chmurami i po drodze było dane mi zachwycać widokami na szczyty tego masywu. Jadę najpierw na Saalfelden, potem na Maria Alm i Przełęcz Dinentner Sattel, skąd był najpiękniejszy pejzaż. W dali było widać również Niskie Taury. Stąd już do Bischofshofen – znanego oczywiście ze skoczni narciarskiej i do miejsca, gdzie mieliśmy kwaterę.